back to top
More

    Potrójna tęcza nad Mareszką – zdumienie cudem bożego stworzenia

    Strona głównaFelieton sobotni Jana A. KowalskiegoPotrójna tęcza nad Mareszką – zdumienie cudem bożego stworzenia

    Polecamy w dziale

    Czy niewinny ma prawo do ucieczki ? Przypadek posła Romanowskiego

    W swym zaślepieniu i nienawiści Reżim 13XII doprowadził do sytuacji kuriozalnej. Nikt normalny już nie uwierzy w winę posła Romanowskiego, ks. Olszewskiego i MS ze Zbigniewem Ziobrą na czele. I to jest największy skandal sprokurowany przez Koalicję 13XII.

    Fatalny Rząd 13XII musi upaść!

    Donald Tusk od pierwszego dnia rządów, od 13 grudnia 2024 roku, systematycznie wygasza Polskę. Niszczy plany rozwojowe (CPK) i wdraża projekty uniemożliwiające rozwój (Park Narodowy Dolnej Odry). Mamy stać się terytorium zależnym Berlina (i Brukseli).

    Dwanaście prac Donalda Trumpa. Precz z Big Pharmą i WHO (3)

    Nominacje Trumpa dla przeciwników lockdownów, przymusu szczepień, Big Pharmy i WHO, niosą nadzieję na wyzwolenie nas spod władzy sanitarnych zamordystów. Rozprawienie się z ideologią medyczną w USA będzie oznaczało koniec jej dominacji w świecie.

    Dwanaście prac Donalda Trumpa. Precz z klimatyzmem (2)

    Kościół klimatyczny za naturalną i cykliczną zmianę klimatu obarcza człowieka (i CO2) i każe mu płacić, bo żyjąc grzeszy. Oddychając, pijąc wodę, jedząc mięso. Prezydent Trump obiecał skończyć z tymi bredniami. Może weźmiemy z niego przykład?
    Bóg proponuje nam dobro, piękno i prawdę, i miłość. A szatan zło, brzydotę i kłamstwo, i zdradę. W wersji, w propozycji szatana zawsze czegoś brakuje, jak koloru w tęczy lub ramienia w gwieździe. To było wiele lat temu, też w maju. Trudny miałem wtedy okres w życiu. Właśnie padała moja firma, a małżeństwo pruło się w szwach. Również dlatego wybrałem się na tę wycieczkę. Z Bartnego na Magurę Wątkowską. 30 minut pod górę i tyle […]

    Bóg proponuje nam dobro, piękno i prawdę, i miłość. A szatan zło, brzydotę i kłamstwo, i zdradę. W wersji, w propozycji szatana zawsze czegoś brakuje, jak koloru w tęczy lub ramienia w gwieździe.

    To było wiele lat temu, też w maju. Trudny miałem wtedy okres w życiu. Właśnie padała moja firma, a małżeństwo pruło się w szwach. Również dlatego wybrałem się na tę wycieczkę. Z Bartnego na Magurę Wątkowską. 30 minut pod górę i tyle samo w dół. Taki dłuższy spacer, przerwa w pracy. Przynajmniej tak miało być.

    Już na początku było trochę inaczej. Do starego drzewa przy szlaku przybita była zafoliowana kartka A-4. Poświęcona pamięci młodego poety, który przedawkował życie. „Po co komuś wyższe góry niż nasz Beskid Niski, po co piękniejszy widok niż potrójnej tęczy nad Mareszką”. Tak to mniej więcej brzmiało. I wyzwoliło we mnie wątpliwości nie tylko co do stanu umysłu autora, ale i jego wcześnie skończonego życia. Może dlatego, że poznałem kiedyś innego poetę i barda, za którego pięknymi tekstami stało sponiewierane i przegrane życie. Porzucona dla alkoholu żona i córka. I przedwczesna śmierć. Nawet piękne ballady śpiewane do tej pory przy górskich ogniskach nie wymażą z mojego mózgu jego prawdziwego obrazu. A ten jeszcze musiał zdrowo przyćpać, żeby zobaczyć potrójną tęczę. I po chwili już wszystko o nim wiedziałem.

    Jednak 30 minut w górę, a potem tyle samo w dół, na dodatek tą samą drogą, to było trochę za mało. Postanowiłem zejść ze szlaku. Jeżeli dwie godziny później, po dzięciole zielonym, który opukuje drzewo, rozpoznajecie drogę, to nie jest z wami dobrze. Po kolejnych chciałem już tylko dojść do jakiegokolwiek opisanego punktu. I wreszcie udało się, z daleka odczytałem na tablicy drogowej nazwę miejscowości: Świątkowa Wielka. Wiedziałem, gdzie jestem, co znaczyło, że jestem uratowany. Trochę gorzej, że znalazłem się po drugiej stronie góry. Od samochodu w Bartnem dzieliło mnie pięć kilometrów asfaltem, z którego już nikomu nie pozwoliłem się zepchnąć.

    A potem lunął deszcz i padał przez całą godzinę. Prawie przez całą drogę do samochodu. Przemoczony do gumki w majtkach, wreszcie zobaczyłem swój samochód. Świadomość, że mam w nim suche ubranie ucieszyła mnie na tyle, że mogłem jeszcze raz spojrzeć na przebytą drogę. Jakby nie patrzeć, zdobytą. I wtedy, spoglądając przez lewe ramię, zobaczyłem ją. Nad kupą łemkowskiego gnoju zobaczyłem potrójną tęczę, potrójną tęczę nad Mareszką. I doznałem olśnienia… jakim jestem małym i durnym człowiekiem! Ze wszystkimi swoimi przemyśleniami i mądrościami, i ocenianiem wszystkiego i wszystkich. Zarazem poczułem zachwyt bożym stworzeniem. To był pierwszy w moim życiu taki zachwyt. I chyba początek nawracania. W jednej chwili przestały mieć znaczenie jakiekolwiek problemy. Przemoczony i zziębnięty gapiłem się w bożą tęczę, na dodatek potrójną, i śmiałem się sam do siebie i z siebie.

    Przypomniałem sobie tę historię teraz, przy okazji profanacji obrazu Matki Bożej gejowską, szatańską tęczą. Raz w życiu widziałem potrójną tęczę, właśnie nad górą Mareszka, 801 m wysokości n.p.m. Pierwsza tęcza miała normalne ustawienie kolorów, druga, powyżej, odwróconą kolejność i trzecia znów normalne. Kilka razy w życiu widziałem podwójną tęczę i wiele razy pojedynczą. Ale tych kolorów, jak je widzi ludzkie oko i definiuje mózg, zawsze było siedem. A nie sześć, jak w tęczy LGBTIQ, masońskiej i szatańskiej. Jakiego koloru brakuje w ich tęczy? Oczywiście błękitu, koloru nieba.

    Bóg proponuje nam dobro, piękno i prawdę, i miłość. A szatan zło, brzydotę i kłamstwo, i zdradę. W wersji, w propozycji szatana zawsze czegoś brakuje, jak koloru w tęczy lub ramienia w gwieździe. Lub jest odwrócone jak krzyż. Tak czy inaczej, jest zdeformowane i prowadzi do zguby i człowieka, i ludzkość. Bo w odróżnieniu od Boga, który człowieka kocha, szatan człowieka nienawidzi i ze wszystkich sił stara się go upodlić i zniewolić. Hałaśliwymi modami dla zdeformowania naszego sumienia i naszych życiowych wyborów również.

    Nie dajmy się zmanipulować i ogłupić, nawet Donaldowi Tuskowi i jego krajowym heroldom. Są tacy obyci i światowi, a nie potrafią zliczyć do siedmiu i nie rozróżniają kolorów. Wyjdźmy w góry, zmoknijmy i nacieszmy oczy i dusze wszystkimi kolorami tęczy, bożej tęczy.

    Jan A. Kowalski

    Jan A. Kowalski
    Jan A. Kowalski
    Jan A Kowalski, rocznik 1964. Od roku 1983 działacz Liberalno-Demokratycznej Partii Niepodległość, od 1985 redaktor „małej” Niepodległości (ps. Azja Tuhajbejowicz). Autor „Dziur w Mózgu” i „Wojny, którą właśnie przegraliśmy”.

    Ostatnie wpisy autora

    Nowa Konstytucja