Co to jest prawda? – zapytał Piłat Jezusa przyprowadzonego przez Żydów na ukrzyżowanie. Od kilku tysięcy lat ludzie próbują odpowiedzieć na to pytanie. Wciąż bezskutecznie. Jedni pytają w dobrej wierze, rzeczywiście poszukując odpowiedzi. Inni zadają to pytanie retorycznie, jakby trud poszukiwania prawdy był daremny, bo nie można jej obiektywnie określić, ani znaleźć. Jak Piłat.
Dla tych drugich, często obarczonych brzemieniem sprawowanej funkcji, szukanie prawdy jest bezcelowe, bo jej brzmienie jest zależne od badania opinii publicznej i słupków sondażowego poparcia.
Dla nas, chrześcijan, jedyna prawda to boża prawda. To prawda, dla której męczeńską śmierć poniósł Jezus Chrystus. Mało jest tej niepodważalnej dla nas prawdy, ale wystarczająco dużo. Przypominam, że piszę ten cykl dla chrześcijan. Dla chrześcijan wszelakich obrządków, bo chociaż jestem (nawróconym) katolikiem, to nie jestem katolem.
Cofnijmy się do początków naszej religii. Do czasów sprzed późniejszych podziałów, które zawsze wynikały z próby wykorzystania naszej wiary dla realizacji bardzo ludzkich i przyziemnych celów. Dla wywyższenia siebie na początek.
Od uznania religii chrześcijańskiej za religię państwową Cesarstwa Rzymskiego w roku 380 zaczęto używać naszej wiary do prowadzenia polityki. Niemniej możemy przyjąć jako wspólne dla wszystkich chrześcijan ustalenia soboru nicejskiego z roku 381. Tam zatwierdzono Credo obowiązujące do dziś wszystkich chrześcijan i główne dogmaty wiary.
Obecnie, gdy atakuje się podstawy naszej religii jako takiej, wszystkie różnice późniejsze, jakie dokonały się w każdym z odłamów chrześcijaństwa, powinniśmy odsunąć na bok. Pan Bóg zna prawdę i poradzi sobie z oceną każdego. Nie musimy go zastępować, piętnując niewłaściwie (według nas) się modlących, uznających lub nieuznających świętych, eksponujących lub podważających rolę Maryi, ziemskiej matki Jezusa. Wierzmy, módlmy się i postępujmy zgodnie z Przykazaniami. To wystarczy.
Mamy Credo, dogmaty z roku 381, Dekalog i Ewangelię – wystarczająco dużo, żeby nie myśląc o późniejszych różnicach, przystąpić do wspólnej pracy tu i teraz. Na rzecz nie tylko obrony nas chrześcijan przed nadciągającymi prześladowaniami, ale na rzecz ponownego wprowadzenia ładu bożego w naszej ziemskiej ojczyźnie, w Polsce.
Nie zamierzam nikogo na siłę nawracać, jak nikt nie próbował tego dokonywać przed rokiem 380. Chcę tylko podkreślić fakt podstawowy – bez uznania za swoje I tablicy Dekalogu, nie będziemy w stanie sprostać wypełnianiu tablicy II – społecznych wskazówek bożych dla naszego czynienia ziemi poddaną. Dlatego potrzebne jest nawrócenie indywidualne. Własne, a nie sąsiada. Nawrócenie, o które apelował do pierwszych ortodoksyjnych chrześcijan(!) święty Paweł. Bycie tylko nominalnymi chrześcijanami nie pomoże w naszej misji społecznej, bo nie możemy wtedy liczyć na pomoc bożą. Nie dostaniemy jej.
Bez pomocy bożej, bez natchnienia Duchem Świętym, niczego dobrego nie zdziałamy ani dla siebie, ani tym bardziej dla osób chwilowo niewierzących. Pozbawieni odwagi i mądrości bożej poddamy się bez walki na sam krzyk pana tego świata i wrzask jego sług. Albo sprzedamy się za 30 srebrników, udając jedynych sprawiedliwych.
Pan Jezus oddał swoje życie, żeby nas zbawić/umożliwić nasze zbawienie, ale też przekazać nam Prawdę, zgodnie z którą powinniśmy żyć dla dobra własnego i innych ludzi. Nie marnujmy jego ofiary, tracąc czas na jałowe spory wewnątrzchrześcijańskie lub schodząc na manowce obcych ideologii.
Zdrowych i Wesołych świąt Wielkiej Nocy!
Jan Azja Kowalski
PS. Liczenie materialnych korzyści, wynikających z bożego porządku społecznego, przesunąłem o tydzień. W kontekście wyborów samorządowych zobaczymy to w pełni.