„Kolektywny Putin”, dopóki będzie widział szanse na zdobycie Ukrainy, nie odpuści. Aktualnie rządząca Rosją grupa polityków, otwarcie przyznaje się do tradycji imperialnej Piotra I, Katarzyny II i jest dumna z dokonań Józefa Stalina. A za największą katastrofę uznaje rozpad ZSRR.
Analizując wojny prowadzone przez cara Piotra I można odnaleźć pewne analogie w działaniu Kremla na Ukrainie. Początkowe porażki Piotra I, z wydałoby się dużo słabszym przeciwnikiem jakim były wojska Karola XII, nie wywołały paniki, chęci negocjacji czy wycofania się z celów wojny, ale prowadziły do zwiększania wysiłku zbrojnego kosztem swoich poddanych. A dowódcy wojskowi porażki w kolejnych bitwach traktowali jako okazję do uczenia się.
Obecnie Kreml dokonał zmian na najwyższych szczeblach dowódczych, dostosował taktykę do sytuacji i znacznie lepiej wykorzystuje swoją przewagę w artylerii czy środkach napadu powietrznego. Świadczy o tym sytuacja pod Bachmutem.
Strona ukraińska ma duży problem z powstrzymaniem rosyjskich ataków. Nie ma dostatecznych sił i środków do przeprowadzenia skutecznych kontruderzeń. Front utrzymuje się dzięki determinacji i ofierze krwi żołnierzy ukraińskich. Niestety, to może nie wystarczyć.
NATO musi zrozumieć, że wojna nie zakończy się, dopóki czynniki decyzyjne na Kremlu widzą brak woli walki wśród sojuszników Ukrainy. Kreml doskonale zdaje sobie sprawę ze swojej przygniatającej przewagi nad Ukrainą. Odstraszyć agresora może tylko realna groźba ze strony NATO.
Myślę, że strącenie amerykańskiego bezzałogowego statku powietrznego lecącego nad wodami międzynarodowymi jest testowaniem NATO. Mimo ewidentnych dowodów świadczących o celowych działaniach sił powietrznych FR, przyjęło wersję Kremla o przypadkowym incydencie.
To sygnał dla Kremla, że Sojusz Północnoatlantycki nie ma woli walki. Sytuacja przypomina tę z końca lat 30. XX z polityką uległości wobec Niemiec.
Zachód, choć jest znacznie silniejszy od FR gospodarczo, technologicznie i demograficznie, nie będzie w stanie tego, wykorzystać mając do czynienia z przeciwnikiem zdeterminowanym i przyjmującym ryzyka, których NATO stara się unikać.
Kreml jest w stanie skutecznie przekonać własne społeczeństwo, że odbudowa terytorialna imperium jest warte każdej ceny, także ceny krwi. Zbliża się czas próby dla nas wszystkich. Jeśli jej nie przejdziemy, w przyszłości zatrzymanie Kremla będzie tylko trudniejsze, wymagające więcej wysiłku, więcej pieniędzy, a niewykluczone, że też morza krwi.
Przekonać do pokoju uzbrojonego bandytę może tylko uzbrojony po zęby desperat.
Mariusz Patey