W mieście Rotherham, na północy Anglii, miał miejsce atak protestujących na hotel, w którym przetrzymywani są nielegalni imigranci. Z tej okazji warto przypomnieć najgłośniejszą aferę, która wstrząsnęła Wielką Brytanią, a miała miejsce w tym mieście.
To historia brutalnej przemocy azjatyckich, muzułmańskich, w większości pakistańskich mężczyzn przeciwko głównie białym, angielskim dziewczynkom z nizin społecznych. Przez ponad dwie dekady były gwałcone, bite, odurzane, zastraszane i porywane przy milczeniu lokalnych władz, które postanowiły nie reagować z obawy przed oskarżeniami o rasizm. Jak wspominają niektórzy nakaz wyciszenia sprawy przyszedł z samej góry.
W okresie tym rządziła Partia Pracy, która pod kierownictwem Tony’ego Blaira zapoczątkowała politykę inkluzywnego multikulturalizmu w Wielkiej Brytanii. O imigrantach i osobach należących do mniejszości etnicznych można było mówić dobrze albo wcale. Pod żadnym pozorem nie można było traktować ich równie surowo jak białych Anglików.
Straszne rzeczy działy się w Rotherham na wielką skalę. Mimo to rada miejska wypierała się tego. Władze Rotherham bardziej martwiły się o swoją reputację, niż o ochronę swoich najsłabszych obywateli. Za mało zrobiono, żeby zatrzymać to, co się działo, aby ochronić dzieci, pomóc ofiarom i ukarać sprawców.
To treść jednego z raportów, z 2015 roku, przygotowanego przez Louise Casey, która po wybuchu afery przeprowadziła inspekcję w radzie miejskiej Rotherham.
Były przykłady dzieci oblewanych benzyną i straszonych, że zostaną podpalone. Grożono im bronią, kazano oglądać brutalne gwałty, strasząc, że będą następne, jeśli komukolwiek o tym powiedzą(…)
Jednak nawet te pokrzywdzone dzieci, które się odważyły i o sprawie opowiedziały dorosłym, pozostały bez pomocy. Miało na to wpływ m.in. pochodzenie sprawców(…)
Było szeroko rozpowszechnione przekonanie wyższych rangą urzędników i policjantów, by wygaszać kwestię etniczną. Urzędnicy z opieki społecznej byli zdezorientowani i nie wiedzieli, co mówić i jak opisać problem, z obawy przed oskarżeniami o rasizm – pisała z kolei profesor Alexis Jay, która wyciągnęła sprawę na światło dzienne.
Oficjalny raport wskazał, że istnieje głęboko zakorzeniony problem mężczyzn pakistańskiego pochodzenia, którzy atakują białe dziewczynki. Wielu z nas, którzy mówiliśmy o tym od dawna, zostało uznanych za rasistów. Dzięki profesor Jay po raz pierwszy publicznie potwierdzono, że strach przed zostaniem „rasistą” był dla wielu oficjeli ważniejszy niż egzekwowanie prawa i ratowanie zastraszanych dzieci – opisywała Allison Pearson w Daily Telegraph.
Prokuratura zwróciła uwagę, że wiodącą rolę w grupie sprawował Sageer Hussain, który „zaprzyjaźniał się z dziewczynkami, a w przypadku jednej z ofiar przekazał ją swym przyjaciołom i wspólnikom”.
Niektóre spośród dziewczynek, z których najmłodsze liczyły 11, a najstarsze 16 lat, były gwałcone nawet przez setkę Azjatów, którzy traktowali dziewczynki jak swoje niewolnice seksualne i często wywozili je do innych miast, gdzie je odurzali, gwałcili i „dzielili się” nimi ze swoimi kolegami.
Zdarzało się, że policja, która znajdowała pijane dziewczynki w towarzystwie dorosłych Azjatów, zatrzymywała właśnie dziewczynki, a nie mężczyzn. Ostrożne szacunki mówią nawet o 1400 ofiarach, ale liczba ta może być znacznie większa. Wyroki jakie zapadły po nagłośnieniu sprawy były szokująco niskie i wielu skazanych już jest na wolności. Niektórzy przebywają w pobliżu swoich dawnych ofiar mimo zakazów sądowych.
Niestety nie są to odosobnione przypadki. Wszystkie kraje, które podążyły drogą multikulturalizmu, zmagają się z podobnymi problemami. Szwecja, która przed laty była oazą spokoju i bezpieczeństwa, dziś jest jedną ze światowych stolic gwałtu. Około 80% przestępstw o charakterze seksualnym popełniają imigranci, głównie muzułmanie, którzy stanowią ledwie kilka procent populacji. Podobnie jak w Wielkiej Brytanii, policja i sądy stosują wobec nich taryfę ulgową. Nie inaczej jest w takich krajach jak Francja, Włochy i Niemcy.
Położyć kres wykorzystywaniu kobiet i dziewcząt można jedynie zatrzymując masową migrację. Od tego zależy ich i nasza przyszłość.
Patryk Patey