Od ponad tygodnia obserwujemy zmagania mieszkańców południowo-zachodniej Polski z największą od 1997 roku powodzią. Mimo napływających już od 10 września sygnałów o nadciągających nadmiernych opadach, instytucje rządowe do końca bagatelizowały problem. Do historii przejdzie wypowiedź premiera Tuska z piątku, 13 września, gdy zapewnił Polaków, że wszystko jest pod kontrolą. Tymczasem rząd czeski już od kilku dni przygotowywał się na nadchodzącą falę powodziową. Brak decyzji Premiera Tuska będzie nas sporo kosztował. W telewizji, internecie, widzieliśmy filmy, zdjęcia z obszarów dotkniętych katastrofą. Każdy z nas zdaje sobie sprawę, że są odbudowa tych terenów będzie bardzo kosztowna.
W pierwszych dniach powodzi w mediach pojawiały się informacje o tym, że rząd zabezpieczył już kilka miliardów złotych na pomoc powodzianom. Miały one pochodzić z rezerwy budżetowej oraz z Europejskiego Funduszu Solidarności. Kwota od początku wydawała się niewystarczająca. Przecież, jak szacowali eksperci Instytutu Ochrony Środowiska, koszty powodzi w 2010 roku wyniosły 16 miliardów złotych. Objęła ona jednak zdecydowanie mniejszy obszar niż obecna.
Atlas_skutkow_zjawisk_ekstremalnych_w_Polsce.pdf (ios.gov.pl)
Instytut twierdzi, że wartość strat poniesionych podczas powodzi w 1997 roku wyniosła 2,3% ówczesnego PKB. Jej skala była zbliżona do tej obecnej i dotyczyła również głównie obszaru Dolnego Śląska. Obecnie wartość PKB Polski wynosi ponad 3 biliony złotych. Zakładając, że straty powodziowe będą zbliżone do tych z 1997 roku, można śmiało stwierdzić, że przekroczą one 60 miliardów złotych.
Estymacje te potwierdził wiceminister MSWiA mówiąc:
Straty są olbrzymie, będziemy je szacować w dziesiątkach miliardów złotych.
Premier Tuska próbując ratować swój wizerunek zaprosił do Polski szefową Komisji Europejskiej Ursulę Van der Leyen. Pani Ursula zapowiedziała, że kraje dotknięte powodziami będą mogły przeznaczyć na walkę z jej skutkami do 10 miliardów euro pochodzących z Funduszu Spójności. W przypadku Polski oznaczałoby to 5 miliardów euro czyli około 20 miliardów złotych. Nasz kraj będzie jednak zmuszony do rezygnacji z części inwestycji realizowanych w ramach polityki spójności.
Rządząca Koalicja ogłosiła sukces. Komisja Europejska pozwoliła na wykorzystanie części naszych pieniędzy na walkę z powodzią. Jednak te 20 miliardów złotych wciąż wydaje się niewystarczające wobec 60 miliardów złotych możliwych potrzeb. Skąd rząd Donalda Tuska weźmie pozostałe pieniądze? Czy będzie on w stanie zrezygnować m.in. ze wsparcia deweloperów, co też ma kosztować kilkadziesiąt miliardów złotych?
Zastanawia mnie czy urzędnicy, którzy zignorowali ostrzeżenia, poniosą konsekwencje. Ich błędy będą nas sporo kosztować. Chociaż Donald Tusk odwołał swoje słowa o „prognozach, które nie są przesadnie alarmujące”, to koszty, które wyniosą kilkadziesiąt miliardów złotych, jednak pozostaną. Tych strat nie da się odwołać.
MTC