back to top
More

    Wyprawa kijowska 1920

    Strona głównaABCWyprawa kijowska 1920

    Polecamy w dziale

    Komentarz do aktualnej sytuacji na  Ukrainie 

    Armia ukraińska wycofuje się z kolejnych linii obrony. Administracja ewakuuje kolejne wsie i miasteczka. Front utrzymywany jest nadludzką siłą. Brakuje ludzi, sprzętu i amunicji. Daliśmy Moskwie 2 lata na udoskonalenie machiny wojennej i adaptację do specyfiki pola walki.

    Trzecia rocznica śmierci Jerzego Targalskiego. Cześć Jego pamięci!

    Jerzy Włodzimierz Targalski - ps. „Józef Darski” (ur. 28 lipca 1952 w Łodzi, zm. 19 września 2021 w Warszawie) – polski historyk, doktor nauk humanistycznych, politolog, orientalista, działacz opozycyjny w okresie PRL, publicysta

    Walczę.

    Łudzimy się, że nawet jak Rosjanie zajmą całą Ukrainę, to zatrzymają się na Bugu i Sanie. Może się zatrzymają, ale tylko na chwilę. Niesieni zwycięstwem, przekonani o naszej niemocy, będą chcieli więcej. Dlatego walczę.

    80. rocznica deportacji Tatarów Krymskich

    Mija 80. rocznica deportacji Tatarów Krymskich z ojczyzny. 18 maja 1944 r. zaczęto ich ładować do bydlęcych wagonów, by rozwieźć po różnych republikach azjatyckich. W trakcie tej akcji śmierć poniosła połowa narodu.
    9 maja 1920 roku miała miejsce defilada zwycięstwa w Kijowie, Wojska Polskiego i armii Ukraińskiej Republiki Ludowej. Jednak wyparcie Armii Czerwonej i utworzenie niepodległej Ukrainy, sprzymierzonej z Polską, nie powiodło się.

    Na przełomie kwietnia i maja 1920 roku miała miejsce wyprawa kijowska, operacja militarna Wojska Polskiego i armii Ukraińskiej Republiki Ludowej. Był to atak wyprzedzający, nastawiony na rozbicie przynajmniej jednej ze stacjonujących na terytorium Ukrainy armii sowieckich, przygotowujących się do wojny z Polską.  Celem podstawowym było zainstalowanie w Kijowie sojuszniczego rządu na czele z Przewodniczącym Dyrektoriatu Symonem Petlurą i utworzenie niepodległego oraz sprzymierzonego z Rzeczpospolitą, państwa ukraińskiego.  

    Razem z innymi państwami narodowymi, powstałymi na gruzach ogarniętej rewolucyjnym szaleństwem i wojną domową Rosji, w rejonie tzw. Międzymorza między Bałtykiem a morzem Czarnym oddzielałyby od niej Polskę.  Jednocześnie państwa te tworzyłyby federację, mogącą zakończyć tragedię geopolitycznego położenia Rzeczypospolitej między dwoma agresywnymi sąsiadami, niedawnymi zaborcami: Rosją i Niemcami. 

    To właśnie koncepcja federacyjna była celem Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego w polityce wschodniej. Stanowiła ona przedłużenie idei jagiellońskiej, oraz odwoływała się do wielokulturowej I Rzeczypospolitej, w duchu której się wychowywał. Stała ona w jawnej sprzeczności z tzw. koncepcją inkorporacyjną, lansowaną zwłaszcza przez polityków związanych z Narodową Demokracją (endecją), którzy postulowali przyłączenie do Polski ziem zamieszkałych przez ludność polską i asymilację bądź emigrację mniejszości narodowych.

    Z tego powodu Józef Piłsudski podjął decyzję o operacji ukraińskiej potajemnie, bez wiedzy Sejmu zdominowanego przez endeków.  21 kwietnia 1920 roku przedstawiciele rządu Rzeczypospolitej Polskiej i Ukraińskiej Republiki Ludowej podpisali tajną umowę. Zgodnie z nią RP uznawała URL i zrzekała się terytoriów z 1772 roku, zaś Ukraina uznawała granicę między dwoma państwami na  Zbruczu. Oba państwa deklarowały nie zawieranie umów międzynarodowych skierowanych przeciw sobie, a także gwarantowały prawa mniejszości polskiej na Ukrainie i mniejszości ukraińskiej w Polsce. Najważniejszą częścią umowy (nazywanej Umową Warszawską) był jednak sojusz militarny wymierzony w bolszewików.

    Na początku ofensywy zgromadzono około 60 tys. żołnierzy Wojska Polskiego oraz ok. 4 tys. żołnierzy Armii Czynnej URL, podzielonych na dwie dywizje i uzbrojonych w znacznej mierze przez Polaków, choć broni brakowało nawet dla własnych żołnierzy. Dla dowództwa było jednak kluczowe aby armia ukraińska była dobrze wyposażona i traktowana podobnie jak polska. Stąd decyzja, aby jej oficerowie otrzymywali takie same pobory jak oficerowie polscy. Miała to być inwestycja we wspólną przyszłość. Wojska ukraińskie stanowiły ledwie 6% wszystkich sił, ale liczono, że z czasem odsetek ten wrośnie i armia ukraińska będzie w stanie zastąpić Wojsko Polskie na swoim terytorium. 

    Tak się jednak nie stało. Ukraińcy żyjący od 6 lat w stanie biedy i niekończącej się wojny wszystkich ze wszystkimi, siłą wcielani do różnych formacji, pragnęli tylko jednego: pokoju. Tylko ta strona, która była w stanie zaoferować realną wizję trwałego pokoju i dobrobytu, mogła zdobyć rząd dusz na Ukrainie. Jednak ani Polacy, ani rząd URL nie potrafili tego zrobić. 

    Dla przeciętnego Ukraińca stanowili oni jedynie kolejną obcą armię i kolejny, chwilowy rząd. Nie bez znaczenia był również stereotyp „polskich panów”, którzy ciemiężyli Ukraińców od stuleci.  Na dodatek nie dotarły jeszcze wieści o czerwonym terrorze na lewobrzeżnej Ukrainie. Dlatego, gdy po błyskawicznym zwycięstwie żołnierze Wojska Polskiego wjechali do Kijowa 3 maja zdobycznym tramwajem, nie spotkali się z entuzjastycznym przyjęciem ze strony miejscowej ludności (poza mieszkającymi tam Polakami). Niebawem wycofali się i powrócili w większej liczbie defilując ulicami Kijowa. Dowództwo polskie zadbało o to, aby Ukraińcy nie mieli wątpliwości, że to nie zdobywcy, lecz wyzwoliciele. Nakazano wywieszanie na urzędach ukraińskich flag niebiesko-żółtych, zamiast biało-czerwonych, które miały wisieć jedynie przed kwaterą Wojska Polskiego. 

    Zakazano też kategorycznie grabieży i gwałtów, a wszelkie wykroczenia przeciwko ludności cywilnej były surowo karane. Stanowiło to silny kontrast z postępowaniem zarówno białych, jak i czerwonych, a także innych zbrojnych band, które panoszyły się na Ukrainie. 7 maja odkryto w mieście ślady masowych zbrodni popełnianych przez Czeka (tajną policję polityczną Rosji Sowieckiej). 

    9 maja odbyła się wspólna, polsko-ukraińska defilada Wojska Polskiego i Armii Czynnej URL.  Jednak,  pomimo apeli Symona Petlury, do końca maja do wojska ukraińskiego zaciągnęło się jedynie około 800 ochotników. Było to dla Polaków dużym szokiem, liczyli na co najmniej 20 tysięcy żołnierzy. 

    W celu ich uzbrojenia zgromadzono duże ilości broni, m.in. z Francji, choć mocarstwa zachodnie były raczej niechętne operacji i wywierały naciski na Piłsudskiego, by porozumiał się z głównodowodzącym wojsk białych, Antonem Denikinem. Nie doszło do tego  z powodu niechęci generała do idei wolnej Ukrainy i granic Polski na wschód od Bugu. 

    Dopiero w czasie kontrofensywy Armii Czerwonej 12 czerwca udało się zmobilizować kilkanaście tysięcy rekrutów, dzięki czemu Armia Czynna URL liczyła około 20 tysięcy szabel i bagnetów. 

    Było już jednak za późno, aby odwrócić losy wojny. Józef Piłsudski, choć miesiąc wcześniej, po wyzwoleniu Kijowa, fetowany przez Sejm, a nawet porównywany do Bolesława Chrobrego, teraz w obliczu odwrotu stracił poparcie. Przychylny  mu rząd Leopolda Skulskiego podał się do dymisji 7 czerwca. Powstał rząd Władysława Grabskiego, zwolennika idei inkorporacji i pokoju nawet za cenę dużych ustępstw terytorialnych wobec Rosji.  

    Szybkie postępy Rosjan zmusiły Polaków do opuszczenia Kijowa i wycofania się z Ukrainy. Wojsko  ukraińskie biło się mężnie znacznie wspierając i odciążając polskie dywizje na południowym odcinku frontu, broniąc kolejno linii Zbrucza, Seretu i Dniestru, a nawet samodzielnie rozbijając 3 Dywizję Piechoty i 1 Dywizję Kawalerii Armii Czerwonej nacierające w kierunku Chodorowa. Wojsko Polskie, wspierane przez ukraińskie, odzyskało tereny sprzed wyprawy kijowskiej. Polacy choć dalej dostarczali Ukraińcom broń i sprzęt, nie mieli zamiaru powtarzać „ukraińskiej awantury”, jak nazwał wyprawę kijowską przywódca Narodowej Demokracji Roman Dmowski. 

    Wojska Polskie zatrzymały się ostatecznie na linii rzeki Zbrucz, która miała być granicą między RP a URL. Liczebność armii ukraińskiej 7 listopada, a więc w miesiąc po zawarciu rozejmu ryskiego, który de facto zakończył wojnę polsko-bolszewicką, wyniosła niemal 40 tys. Żołnierzy. Była ona nadal wspierana przez Polaków, dzięki czemu odbiła ziemie między Zbruczem a Dnieprem. Nie była jednak w stanie samodzielnie wywalczyć niepodległego państwa ukraińskiego w starciu z wielokrotnie liczniejszym wrogiem. Symbolicznym końcem sojuszu polsko-ukraińskiego było internowanie przez Polaków oddziałów ukraińskich 6 grudnia 1920 roku i podpisanie 18 marca 1921 roku pokoju ryskiego, który uznawał Ukraińską SRR jako stronę traktatu, a jednocześnie część ZSRR. Wiązało się to z wycofaniem poparcia dla byłego sojusznika – URL.   

    Jak możemy dziś oceniać operację ukraińską? 

    Nie osiągnięto celu militarnego, bo nie udało się rozbić żadnej z trzech stacjonujących na Ukrainie sowieckich armii: 12.,13. i 14., które mimo dużych strat wycofały i przegrupowały. 

    Nie osiągnięto celu politycznego. Nie doszło do powstania niezależnego i sprzymierzonego z Polską państwa ukraińskiego, a rządowi URL nie udało się ani ustanowienie efektywnej administracji, ani przeprowadzenie masowego zaciągu do wojska.  

    Na dodatek wyprawa była chaotyczna (co wynikało z niechęci Naczelnika do pracy sztabowej i osobistych antagonizmów między oficerami) i źle przygotowana. Plan operacji opracowany przez  ludzi Komendanta: Juliana Stachiewicza, Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego i osobistego adiutanta Piłsudskiego, Stanisława Radziwiłła, zakładał tylko początkową fazę działań bojowych. Wiązała też znaczne siły Wojska Polskiego, które nie mogły być użyte w innym miejscu (na przykład w okolicach tzw. Bramy Smoleńskiej, na Białorusi, gdzie Sowieci koncentrowali swoje siły i szykowali główne uderzenie). W końcu skonsolidowała Rosjan (zarówno białych, jak i czerwonych), którzy odpowiedzieli na apel byłego carskiego generała Aleksieja Brusiłowa z 2 maja 1920 roku i zaciągali się masowo do Armii Czerwonej, aby walczyć przeciwko Polsce – odwiecznemu wrogowi stanowiącego zagrożenie dla istnienia imperium rosyjskiego.

    Nie wykorzystano szansy porozumienia się z Siłami Zbrojnymi Południa Rosji, od kwietnia 1920 roku pod wodzą Piotra Wrangla, który zreformował ruch białych, rozdał ziemię okolicznym chłopom, wiązał bolszewicką 13 Armię na Krymie i akceptował ideę samostanowienia narodów, w tym Ukrainy i Polski. Rosję zaś postrzegał jako dobrowolną federację narodów byłego imperium carów. Należy tu wspomnieć, że w armii polskiej walczyły tysiące nie tylko Ukraińców, ale też Białorusinów i Rosjan uznających przywództwo Borysa Sawinkowa, bliskiego współpracownika Józefa Piłsudskiego, wyznającego ideę tzw. Trzeciej Rosji-ani białej ani czerwonej, lecz demokratycznej. 

    Mimo wszystko wyprawa kijowska pozostaje hołdem oddanym Starej Rzeczypospolitej i ostatnią próbą jej wskrzeszenia, choć w nowej formie. Przez następne stulecie była dla potomnych symbolem tego, że dla żołnierza polskiego nie ma rzeczy niemożliwych i może on zwyciężać nawet w starciu z wielokrotnie liczniejszym przeciwnikiem. 

    Wyprawa pokazywała narodowi polskiemu i ukraińskiemu jak wiele mogą osiągnąć, gdy współpracują, oraz jak wiele mogą stracić gdy się poróżnią.  

    Kazimierz Grabowski

    Ostatnie wpisy autora

    Nowa Konstytucja