Kilkanaście lat temu – jako uczeń gimnazjum nr. 2 im. Kawalerów Orderu Virtutti Militari w Warszawie przy ulicy Narbutta i laureat konkursu „Katyń – prawda i pamięć” – posadziłem dąb pamięci. Poświęcony został mojemu pradziadkowi Kazimierzowi Romanowi Grabowskiemu, pedagogowi, żołnierzowi i patriocie, zamordowanemu w pierwszym transporcie, wiosną 1940 roku. Myślałem, że w ten sposób symbolicznie przywracam go na karty historii, że przekreślam cel katyńskiej zbrodni. Celem tym było wyrzucenie polskiej elity na śmietnik historii. Dziś pradziadek ponownie trafił na śmietnik historii. W wolnej Polsce, na terenie tej samej szkoły, która go przed laty uhonorowała.

Przypadek ten wpisuje się w szerszy kontekst, jakim jest zatracenie misji wychowawczej polskich szkół. Rządzą nimi często lokalni politycy nie tylko nie posiadający wiedzy historycznej, ale i empatii dla ofiar sowieckiego totalitaryzmu. Pojawiają się za to próby wybielania komunistycznych działaczy, niejednokrotnie współuczestniczących w instalowaniu stalinizmu w Polsce.
Coraz częściej za parawanem neutralności światopoglądowej przemyca się treści ideowe, które próbował Polakom narzucić komunistyczny system. Ten sam, z którym walczyli polscy patrioci i którego kaci mordowali ich w Katyniu, w obławie augustowskiej i setkach rozsianych po całym obszarze dawnej Rzeczypospolitej miejsc kaźni.
Brak empatii i wrażliwości dla rodzin ofiar, wykazywany coraz częściej przez zarządzających szkołami, ale i przez nauczycieli, wkrótce może się zemścić. „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”, głosił akt fundacyjny Akademii Zamojskiej z 1600 roku, będącej przez długie lata wzorem dla innych placówek oświatowych, w kraju i zagranicą. Warto by nasi edukatorzy i samorządowcy przypomnieli sobie te słowa. Jak również powiedzenie Józefa Piłsudskiego:
Naród, który nie szanuje swej przeszłości nie zasługuje na szacunek teraźniejszości i nie ma prawa do przyszłości.
Kazimierz Grabowski