Mija kolejna, 18 już rocznica wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Na podsumowanie wypadałoby poczekać do okrągłej rocznicy. W roku 2024 może się jednak okazać, że ten tekst nie będzie się mógł ukazać. W UE, w żadnym z jej dystryktów, również polskim, nie będzie można posługiwać się mową nienawiści. Co będzie mową nienawiści określi szczegółowy załącznik przygotowany przez Komisję Europejską i przegłosowany przez Parlament Europejski zwykłą większością głosów.
Jak daleko odeszła UE od swych początków dobitnie pokazuje jej pierwotna nazwa: Europejska Wspólnota Węgla i Stali. Dziś jest to wspólnota agresywnej lewicowej ideologii nakierowanej na zniszczenie państw narodowych.
Na zniszczenie rodziny i chrześcijaństwa. Na zniszczenie łacińskiej tradycji i wartości wynikających z wiary w Boga.
W imię czego?
Z pewnością istnieje duża grupa ideologicznych entuzjastów, dla których stworzenie nowego człowieka jest to cel jedyny. Każdy element siły, nacisk ekonomiczny i zwykły szantaż będzie przez nich usprawiedliwiony, bo cel uświęca środki. Ale tych ludzi, również w Polsce, jest niewielu. I chociaż robią dużo hałasu, to cała ich aktywność zależy od przyznawanych im pieniędzy. Za darmo ci wielcy ideowcy nie zrobili by nic.
Zatem pieniądze. Ten, kto daje im pieniądze, jest za to odpowiedzialny. Kto ma pieniądze w Europie? Oczywiście Niemcy. Zatem to oni stoją za projektem zmienionej Unii. Za przyznaniem Komisji Europejskiej uprawnień europejskiego rządu. Za przyznaniem Parlamentowi Europejskiemu władzy zwierzchniej nad parlamentami poszczególnych państw członkowskich. Ale nie chodzi tu wcale o Niemców, o 80 milionów Niemców, którymi rzecz jasna ich elita władzy się posiłkuje.
Spór o kształt Unii Europejskiej, już prawie przegrany przez zwolenników Europy Ojczyzn, to spór o samą istotę władzy. Od kogo ona pochodzi i w czyim interesie powinna być sprawowana. Żeby to zrozumieć, musimy się cofnąć do średniowiecza.
Niemcy i Francja to państwa gdzie wytworzył się system feudalny. Władza była zorganizowana od góry do dołu. Od suwerena do wasala. Mieliśmy tu zatem system piramidalnej zależności. Władza od najwyższej, od czubka piramidy, była delegowana w dół.
Polska była innym państwem. Władza w Polsce zorganizowana była oddolnie. Oparta była na społeczeństwie obywatelskim – tak to ujmijmy w dużym uproszczeniu, ale nie zniekształceniu. Dla Niemców zatem, ale i później dla Rosjan, byliśmy w związku z tym niecywilizowanymi, anarchistycznymi dzikusami.
Jakie zatem największe zagrożenie czeka na nas Polaków, którzy wolność (=anarchię dla Niemców) cenią sobie najbardziej? Tym zagrożeniem jest wspólny budżet, o który tak zabiegał premier Morawiecki, że zgodził się na jego warunkowość. To Komisja Europejska decyduje teraz, które państwo spełnia warunki prawne i ideowe nowej UE.
Ale zrozummy to dobrze. Nie chodzi o to czy te pieniądze nam się należą warunkowo, czy bezwarunkowo. Wspólny budżet to faktyczny początek jednego europejskiego państwa.
Warunkowość to dodatkowy mechanizm dyscyplinujący, żeby ktoś tam na dalekiej prowincji zbytnio nie rozrabiał. A ponieważ wolność (czyli anarchia) zawsze przeszkadza świeckiej władzy najwyższej, trzeba ją nam odebrać.
Po pozbawieniu nas Wiary, tradycji, rodziny i państwa staniemy się wreszcie europejskimi niewolnikami. Po pierwsze jednak, należy nas pozbawić niezależnych od UE pieniędzy.