W ubiegłym tygodniu miały miejsce protesty rolników. Opowiadają się oni przeciw polityce klimatycznej Unii Europejskiej oraz domagają się zmian w polityce handlowej Ukrainą. Rolnicy obawiają się, że założenia zielonego ładu oraz większe otwarcie na rynki rolne spoza UE doprowadzi do pogorszenia sytuacji finansowej ich gospodarstw.
Najbardziej zastanawia mnie w tym wszystkim postawa polskich polityków. Zarówno rząd, jak i opozycja, uznają rolnicze protesty za słuszne i je popierają(!). Rozumiecie coś z tego?
Protest rolników 9 lutego w całej Polsce. Minister rolnictwa komentuje – GazetaPrawna.pl
Nasi politycy unikają jednak dyskusji na temat przyczyn strajków rolników. Uważam, że winę za pogorszającą się sytuację finansową polskich gospodarstw rolnych ponoszą właśnie nasze elity polityczne. Od kilkunastu lat, bez względu na to kto rządzi, nasza polityka gospodarcza ukierunkowana jest na realizację celów wyznaczanych przez Komisję Europejską. Nikomu to nie przeszkadzało dopóki strumień pieniędzy z Brukseli płynął do Polski w ramach Funduszy Spójności. Budowaliśmy nowe drogi, linie kolejowe, rolnicy otrzymywali dotacje. Nasi politycy mogli przecinać wstęgi przy otwieraniu nowych projektów. Poparcie dla członkostwa Polski w UE było bardzo wysokie.
W 2021 roku rząd Mateusza Morawieckiego zdecydował się na uczestnictwo polski w rewolucji klimatycznej (program Fit for 55). Do Polski miało popłynąć jeszcze więcej pieniędzy (KPO). Miały one zmodernizować naszą gospodarkę.
Okazało się jednak, że Komisja Europejska dzięki ich wstrzymaniu postanowiła dokonać roszad na naszej scenie politycznej. Na jaw wyszły też informacje, że otrzymanie środków w ramach KPO wymaga poświęceń ze strony polskich firm i społeczeństwa. Będziemy musieli płacić więcej m.in. za budowę domów i użytkowanie aut spalinowych. Rolnicy muszą z kolei ograniczać produkcję i konkurować na nierównych warunkach z koncernami spoza UE. Produkujemy najmniej węgla od 1945 roku, a los polskiego górnictwa uzależniony jest od 7 mld dotacji z budżetu. Nikt jednak nie chce dyskutować o tym czy KPO nam się opłaca.
Nasi politycy lubią powtarzać hasło: Dbajmy o wspólną Europę. Sen zwany wspólną Europą jednak się skończył. W gospodarce nie ma darmowych obiadów. Unia Europejska jest stołem, przy którym gracze walczą bezpardonowo o swoje interesy. Niestety nasz głos od wielu lat nie był przy nim słyszalny.
Od kilku dni w mediach toczy się dyskusja na temat konieczności budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. Pokazuje ona, że duża część polskiego społeczeństwa chce, żeby rozwijane były u nas projekty strategiczne, nawet jeśli nie są one zgodne z interesem naszych sąsiadów.
Jednak nie czarujmy się. Polska utraciła swoją niezależność gospodarczą. Fatalny stan finansów publicznych oraz uzależnienie od środków unijnych (w tym KPO) wymusza na nas realizację polityki wyznaczonej przez Komisję Europejską (np. kontynuowanie zielonej rewolucji). Niekoniecznie leży to w naszym interesie.
Czy jesteśmy w stanie wybić się na niepodległość gospodarczą? Tak, ale przy diametralnie innym pomyśle na nasze państwo i przy kompletnie innych politykach.
MTC