Poczułem bicie polskiego serca, gdy na Poranku Radia Wnet spotkali się samorządowcy, ksiądz proboszcz, nauczyciel języka polskiego i patriotyzmu, były żołnierz Łupaszki i przedsiębiorca.
Zanim napiszemy nową konstytucję, jeszcze raz porozmawiajmy o pieniądzach. W poprzednim odcinku zaproponowałem, żeby wprowadzić konstytucyjny zapis ograniczający liczbę urzędników państwowych do 100 tysięcy na 40 milionów obywateli. Jeśli przybędzie nas kolejne 20 milionów, zwiększymy ilość urzędników do 150 tysięcy.
Obecna patologia w postaci przeszło jednego miliona urzędników jest wynikiem nieformalnego wymuszenia ze strony Niemieckiej Unii Europejskiej na skłonnej do uległości warstwy rządzącej Polską po roku 1989. Uległości bezpośrednio powiązanej z własną prywatą. Dokładnie w ten sposób narastała biurokracja w Hiszpanii po roku 1985. To dlatego piszę o biurokracji, że jest antypaństwowa, antynarodowa, wręcz antyludzka. Służy bowiem tylko sobie, gdzieś mając państwo, naród czy człowieka, niewoląc wszystkich i każdego z osobna. W wymiarze finansowym powoduje jedno – podrożenie funkcjonowania rodzimego biznesu i życia każdego obywatela.
Wymiar finansowy to podstawowy wymiar życia każdego człowieka. Pieniądze co prawda szczęścia nie dają, ale dają niezależność, a to daje komfort wolności wyboru. To dlatego, żeby tę wolność Polakom odebrać, mała bolszewicka grupka osadzona w Polsce przez Stalina odebrała Polakom pieniądze. Odebrała im wolność. Na kilkadziesiąt lat skutecznie.
Wydawało się, że po roku 1989 to się zmieni. Stało się jednak inaczej. Podbijająca pas ziemi niczyjej (po ustąpieniu Sowietów) Unia Europejska pod niemieckim przewodem skutecznie wprowadziła rozwiązania uniemożliwiające szybki rozwój gospodarczy państw byłego Obozu. Nie ma innego uzasadnienia tak szalonego tempa wzrostu biurokracji z jednej strony i likwidacji konkurencyjnego przemysłu z drugiej.
Nie ma, nie ma już, nie ma już weluru w Kietrzu, brzmią słowa obywatelskiej piosenki zaimprowizowanej przez Wiesława Janickiego, który podjął nas gościną w swoim domu w Głuchołazach (duże dzięki i sorry za bałagan i za śpiew, bo śpiewać lubię, ale fałszuję). Piosenki opiewającej to, co było i zostało zniszczone.
Nie sposób jednak optymistycznie nie zauważyć, że to tylko część prawdy. W Głuchołazach wyrosło bowiem co najmniej dwóch potentatów branży grzewczej. Przez jednego z nich, Roberta Galarę – prezesa firmy Galmet, zatrudniającego siedemset osób, zostaliśmy zaproszeni do rozmowy o cieple i o Polsce.
Poczułem to w małych Głuchołazach, pod czeską granicą. Poczułem bicie polskiego serca, gdy na Poranku Radia Wnet spotkali się samorządowcy, ksiądz proboszcz, nauczyciel języka polskiego i patriotyzmu, były żołnierz Łupaszki, Marian Markiewicz – spełniony ojciec i dziadek, i przedsiębiorca, którego markę znają wszyscy Polacy. I pomyślałem, że tego już nie da się zatrzymać – współdziałania dla dobra Polski.
A współdziałanie dla dobra Polski musi się zaczynać na najniższym poziomie, na poziomie Głubczyc i Kietrza. Nie potrzebujemy tu pomocy władz centralnych, to nie wasze zadanie. Oddajcie nam pieniądze, które bolszewicy nam odebrali po to, żeby nas trzymać w niewoli! Na poziomie lokalnym sami wiemy najlepiej, na co je przeznaczyć.
Jako zabezpieczenie przed możliwością tyranii ze strony władzy wykonawczej, twórzmy samorządną Rzeczpospolitą od dołu, od poziomu gminy. Jawne finanse gminne i odwołanie się w sprawie inwestycji gminnej do instytucji referendum obywatelskiego pozwolą wyeliminować obecne patologie i gigantomanię radnych lub wójta. On ma przecież tylko sprawnie zarządzać naszymi pieniędzmi. I ten sam system musi zapanować na kolejnych poziomach zarządzania społecznego. Na poziomie województwa i ogólnopaństwowym.
Na spotkaniu w Kietrzu zostałem zapytany o to, czy my, środowisko Wnet, chcemy utrzymania powiatów. I odpowiedziałem, zgodnie z Nauką Społeczną Kościoła i własnym rozumem, że nie. W dzisiejszych czasach ten dodatkowy szczebel biurokracji nie ma najmniejszego sensu. Jedynie generuje koszty i obniża pozycję konkurencyjną Polski na globalnym rynku. Gmina, województwo i państwo – to jedyne szczeble administracyjne mające dzisiaj uzasadnienie.
Miało być o pieniądzach, a zatem: 30% dla gminy, 30% dla województwa, 30% dla państwa i 10% dla wyrównania szans dla obszarów najbiedniejszych, taki powinien być procentowy podział budżetu naszego państwa. Jeśli Głubczyce i Kietrz dostaną taką szansę, rozkwitną, a wraz z nimi rozkwitnie polskie państwo,
czego życzy sobie autor