18.06.1945 roku rozpoczął się w Moskwie przed Kolegium Wojskowym Sądu Najwyższego ZSRR pokazowy proces przywódców Polskiego Państwa Podziemnego. Do historii przeszedł on jako proces szesnastu.
Był on konsekwencją postanowień konferencji jałtańskiej z lutego tego samego roku, podczas której ustalono, że na czele państwa polskiego stanie tzw. Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, który stanowił reorganizację komunistycznego Rządu Tymczasowego.
Alianci zachodni cofnęli swoje poparcie dla londyńskiego rządu emigracyjnego i podporządkowanych mu władz krajowych polskiego państwa podziemnego, pozbawiając go ochrony. Od teraz Polacy znajdowali się na łasce Sowietów, a ci nie zamierzali tolerować jakiejkolwiek opozycji.
Mimo, że Rada Jedności Narodowej czyli podziemny parlament 21 lutego postanowiła uznać ustalenia jałtańskie, nie uratowało to jej przywódców przed aresztowaniem, torturami, a w wielu przypadkach śmiercią.
Przywódcy polskiego państwa podziemnego chcieli za wszelką cenę znaleźć się w nowym rządzie lub przynajmniej doprowadzić do zalegalizowania partii demokratycznych w Polsce, widząc w tym jedyną szansę na ocenie resztek suwerenności. Rozpoczęli rozmowy z Sowietami, których reprezentował generał NKWD Iwan Sierow.
Zastępca Sierowa, pułkownik Pimieniow, prowadzący w jego imieniu rozmowy z Polakami, podszywający się pod nieistniejącego generała Iwanowa, dał słowo honoru polskiej delegacji, że nie grozi jej żadne niebezpieczeństwo i zaprosił Polaków na spotkanie ze sztabem marszałka Żukowa. Szybko okazało się ile jest warty honor czekisty.
W wyniku nacisków ze strony aliantów, przywódcy polskiego państwa podziemnego zdecydowali się przyjąć zaproszenie Sierowa i pojechali na miejsce spotkania w Pruszkowie, do willi przy ulicy Pęcickiej 3, która okazała się lokalną siedzibą NKWD. Wszyscy zostali aresztowani, porwani i wywiezieni na Łubiankę.
Spędzili tam 3 miesiące. Byli bici, torturowani i przygotowywani do złożenia spreparowanych zeznań, a następnie zostali wystawieni w pokazowym procesie, który przypominał raczej sztukę sceniczną niż prawdziwy sąd. Oskarżonych rozmieszono na podium w dwóch rzędach krzeseł. Przed nimi stali strażnicy uzbrojeni w karabiny z nastawionymi bagnetami.
W procesie brali udział ambasadorzy Wielkiej Brytanii i USA oraz dziennikarze. Żaden z nich nie upomniał się o Polaków. Żaden nie powiedział słowa skargi. Gazety takie jak „Times” pisały wręcz o „sprawiedliwym wyroku”.
Jedynie George Orwell wyłamał się z chóru apologetów Stalina, na zachodzie zwanego wujaszkiem Joe i napisał: „Polacy zostali oskarżeni o to, że usiłowali zachować niepodległość własnego państwa, jednocześnie przeciwstawiając się narzuconemu ich krajowi marionetkowemu rządowi, jak również o to, że pozostali wierni rządowi w Londynie, który był w tym czasie uznawany przez cały świat, wyjąwszy ZSRR.”
Sądowi przewodniczył gen. Wasilij Ulrich, który pełnił funkcję przewodniczącego Kolegium Wojskowego Sądu Najwyższego ZSRR. W latach 1936–1938 w tej samej sali przewodniczył on sądom, które skazywały masowo na śmierć tysiące starych bolszewików w trakcie tzw. wielkiej czystki. W składzie sądzącym znajdowali się też: gen. mjr Nikołaj Afanasjew, generalny prokurator wojskowy ZSRR i Roman Rudenko, który reprezentował potem ZSRR w procesie norymberskim.
W akcie oskarżenia zawarto 5 punktów:
1. Organizację podziemnych oddziałów zbrojnych Armii Krajowej na tyłach Armii Czerwonej.
2. Utworzenie podziemnej organizacji wojskowo-politycznej „NIE
3. Działalność terrorystyczno-dywersyjną i szpiegowską podziemnych oddziałów zbrojnych AK i NIE
4. Pracę nielegalnych radiostacji nadawczo-odbiorczych na tyłach Armii Czerwonej
5. Plan przygotowania wystąpienia zbrojnego w bloku z Niemcami przeciwko ZSRR.
Stwierdzono także arbitralnie „nielegalność” AK, RJN i Rady Ministrów na Kraj, działających na terenie Polski. Odmalowano „zbrodnie” tych organizacji – spiski, akty terroru, dywersji antysowieckiej, wywiadu i łączności radiowej.
L. Okulickiego, J.S. Jankowskiego, S. Jasiukowicza i A. Bienia prokurator oskarżył o to, że byli organizatorami i kierownikami polskiej organizacji podziemnej na tyłach Armii Czerwonej na terytorium zachodnich obwodów Białorusi i Ukrainy, na Litwie i w Polsce. O to, że działając według instrukcji tzw. rządu emigracyjnego kierowali robotą wywrotową przeciwko Armii Czerwonej i ZSRR, dokonywaniem aktów terroru w stosunku do oficerów i żołnierzy Armii Czerwonej, organizowaniem zamachów dywersyjnych i napadów podziemnych oddziałów zbrojnych, prowadzeniem propagandy wrogiej wobec ZSRR i Armii Czerwonej.
Oskarżony Okulicki został oskarżony również o prowadzenie pracy wywiadowczo-dywersyjnej na tyłach Armii Czerwonej. Natomiast pozostałych 12 oskarżono o to, że brali udział w robocie polskich organizacji podziemnych na terytorium Polski, byli poinformowani przez kierowników podziemnej organizacji o nie wykonywaniu rozkazów radzieckiego dowództwa wojskowego co do oddania radiostacji, drukarń, broni i amunicji i używaniu ich w celach przestępczych.
Prokurator stwierdził, że na skutek działalności terrorystycznej oddziałów AK od 28 lipca do 31 grudnia 1944 r. zabitych zostało 277, a ciężko rannych 94, zaś od 1 stycznia do 30 maja 1945 r. zabito 314 i ciężko raniono 125 żołnierzy i oficerów Armii Czerwonej. O oskarżonych prokurator Afanasjew powiedział: „To organizatorzy zabójstw i dywersji, to spiskowcy, to oszczercy i prowokatorzy, to podli oszuści i złośliwi gwałciciele praw o ochronie tyłów Armii Czerwonej.”
Akt oskarżenia był więc jawnym stwierdzeniem faktu, że władze polskie niezależne od Moskwy są nielegalne, a więc uznaniem, że przyszła Polska ma być krajem zależnym od ZSRR. W pewnym momencie gen. W. Ulrich zapytał wręcz wicepremiera rządu emigracyjnego J.S. Jankowskiego: „Czy mógł pan sądzić, że ZSRR nie uzna powstania polskiej administracji cywilnej na waszym terytorium za akt wrogi względem siebie i że do tego dopuści?”
Jedynym dowodem rzekomej współpracy oskarżonych z Niemcami (w rzeczywistości wielu z nich bezpośrednio ucierpiało z rąk okupantów niemieckich) był list gen. L. Okulickiego do dowódcy Obszaru Zachodniego „NIE” ppłk. Szczurka-Cergowskiego ps. „Sławbor”, w którym, spekulując o powojennym układzie sił, dopuszczał możliwość wojny państw zachodnich (w tym Niemiec) oraz Polski z ZSRR. Na większość zarzutów nie przedstawiono wiarygodnych dowodów, poza przyznaniem się wszystkich, poza Z. Stypułkowskiego, do niektórych działań, jak np. utrzymywanie łączności i wywiadu. Wszystkich oskarżonych obarczono też odpowiedzialnością za działalność wojskową „NIE”, mimo że poza Komendantem Głównym „NIE” gen. L. Okulickim wiedziała o niej tylko część oskarżonych.
W trakcie procesu przesłuchano również w charakterze świadków oskarżenia niektórych, doszczętnie złamanych długotrwałym śledztwem, oficerów i żołnierzy AK i „NIE”. Recytowali oni przygotowane zawczasu zeznania, obciążające oskarżonych aktami sabotażu, wywiadem, dywersją, posługiwaniem się radiostacjami na tyłach Armii Czerwonej. W sprawie organizacji „NIE” zeznawali m.in. dowódca Obszaru Lwowskiego „NIE” ppłk Feliks Janson oraz dowódca Okręgu Stanisławów kpt. Władysław Herman. Gdy jednak gen. L. Okulicki poprosił o wezwanie wskazanych przez niego świadków, okazało się, że gen. Ludwika Bittnera, płk. Jana Kotowicza i płk. Władysława Filipkowskiego odesłano do odległych łagrów, a płk. Kazimierza Tumidajskiego i płk. Adama Świtalskiego „nie wykryto na terytorium ZSRR”, chociaż znajdowali się w obozach rosyjskich. Gen. L. Okulicki odparł zarzuty o współpracę AK z Niemcami słowami: „Nie możecie nam dowieść, że nie walczyliśmy z Niemcami (…) Najlepsi patrioci i demokraci brali udział w tej walce (…) Oskarżenia o współpracę z Niemcami to (…) pozbawienie honoru, to (…) oskarżenie narodu polskiego o to, że brał udział w podziemnej walce.”
Następnie przemawiali radzieccy obrońcy z urzędu, których oskarżeni poznali dopiero na sali sądowej. Ich wystąpienia wprawiły ich w osłupienie, gdyż przyznawali się w imieniu swoich klientów do winy, zapewniali o ich skrusze i prosili sąd o okazanie prawdziwie radzieckiej wielkoduszności. Tylko niektórzy prosili o uniewinnienie oskarżonych. Trzech Polaków broniło się samodzielnie. Generał L. Okulicki wygłosił długie przemówienie, w którym stanowczo zaprzeczając zarzutowi współpracy z Niemcami, przyznał się do części zarzutów – rozkazu ukrycia broni i sprzętu wojskowego, kierowaniu organizacją wojskową „NIE”, posługiwaniu się radiostacjami, prowadzeniu wywiadu. Za starcia zbrojne i akty dywersji wziął odpowiedzialność, choć stwierdził, że nie były jego intencją, a pozbawiony był łączności z okręgami zabużańskimi. Wicepremier J.S. Jankowski mówił krótko. Przyznał się do politycznej odpowiedzialności za zarzucane mu działania i nadzoru nad organizacją „NIE” oraz posługiwania się radiostacjami. Natomiast Z. Stypułkowski, działacz obozu narodowego, jako jedyny w śledztwie nie przyznał się do niczego. W ostatniej mowie odrzucił wszelkie oskarżenia i żądał uniewinnienia.
Na koniec prokurator gen. N. Afanasjew wygłosił mowę oskarżycielską, w której nakreślił stalinowską wizję historii Polski. Stwierdził, że proces podsumował zbrodniczą działalność reakcji polskiej, która walczyła w ciągu wielu lat przeciwko Związkowi Radzieckiemu i zaprzedała interesy swego narodu. Dowodził, cytując obficie z J. Stalina, że przedwojenni przywódcy Polski woleli prowadzić grę między Niemcami a ZSRR. I naturalnie doigrali się… Polska została okupowana, a jej niepodległość zniesiona, a cała ta zgubna polityka umożliwiła wojskom niemieckim dotarcie aż do bram Moskwy. Mowa gen. N. Afanasjewa zawierała też ocenę AK, której „bandy wysadzały w powietrze, mordowały obywateli radzieckich (…) po zwierzęcemu torturowały i znęcały się w sposób straszliwy, przez co niewiele różniły się od bestialstw niemieckich. Ideą przewodnią tej mowy była teza, że Polska mogła „żyć w przyjaźni” z ZSRR, ale polskie podziemie wybrało zamiast tego sojusz z Niemcami.”
Ostatecznie po 3 dniach procesu, 21 czerwca wydano wyroki. Generał Okulicki dostał 10 lat, niezłomny Jasiukowicz 5 lat. Reszta dostała wyroki od 8 lat do 4 miesięcy. 3 spośród skazanych zostało prawdopodobnie zamordowanych w więzieniach. 3 uniewinniono.
Kazimierz Grabowski