20 stycznia 1945 roku Wacław Krzeptowski został powieszony za zdradę przez oddział AK Kurniawa. W jego kieszeni znaleziono list o następującej treści:
„Ja, niżej podpisany Wacław Krzeptowski, urodzony 1897 roku dnia 24 czerwca w Kościeliskach, przekazuję cały swój nieruchomy i ruchomy majątek uwidoczniony w księgach hipotecznych w Zakopanem na rzecz oddziału partyzanckiego Kurniawa grupy Chełm AK z własnej, nieprzymuszonej woli, jako jedyne zadośćuczynienie dla narodu polskiego za błędy i winy popełnione przez mnie wobec polskiej ludności Podhala w okresie okupacji niemieckiej od roku 1939 do 1945. Kościelisko, 20 stycznia 1945, 22.30”.
Czym były te błędy i winy? Kolaboracją z wrogiem, próbą oderwania od Polski Podhala i haniebnym wysługiwaniem się okupantom w zamian za umorzenie długów i korzyści finansowe.
Pochodził Wacław Krzeptowski ze znamienitego góralskiego rodu. Przed wojną był działaczem Stronnictwa Ludowego. Skończył jedynie 6 klas szkoły podstawowej i słynął z inteligencji. Był za to chciwy, rozrzutny i ambitny. Jego długi były na tyle znaczące, że na 3 września 1939 roku wyznaczono licytację jego majątku. Nigdy jednak do niej nie doszło z powodu wybuchu wojny.
Kiedy zaczęła się okupacja Krzeptowski już po kilku tygodniach nawiązał kontakt z wrogiem i zaoferował mu współpracę. Tak zaczęła się historia najsłynniejszego polskiego kolaboranta. Jego służalczość wobec Niemców była tak wstrętna dla Polaków, że obrzydziła im nawet bardzo hołubiony przed wojną strój góralski, który stał się synonimem zdrady narodowej. To właśnie przez takich ludzi jak Krzeptowski rodowici górale, ukrywali ze wstydu swoje pochodzenie, a jeśli odwiedzili „doliny” ubrani po góralsku mogli liczyć na to, że będą wyszydzani i opluwani jako zdrajcy.
Polska nie miała Qusilinga. Miała za to Krzeptowskiego, który był przywódcą ruchu nazywanego „Goralenvolk”. Jego ideą przewodnią było twierdzenie, że Górale nie są Polakami, lecz prześladowanymi przez Polaków Germanami „od 20 lat jęczącymi pod polskim butem”.
Idea zrodziła się jeszcze przed wojną, lecz dopiero w okresie okupacji stała się oficjalną doktryną tych mieszkańców Podhala, którzy popierali Krzeptowskiego i razem z nim złożyli hołd lenny nowemu „królowi Polski”, Hansowi Frankowi. Był on wielokrotnym gościem w Zakopanem, witanym chlebem i solą właśnie przez Krzeptowskiego. Ocenia się, że na 150 000 mieszkańców Podhala, jedynie 20 000 przyjęło nowe kenkarty z literą „G”, mimo terroru i groźby represji (w tym wysiedlenia) w razie odmowy, a także licznych przywilejów, które się z nią wiązały.
Jeszcze gorzej zakończyła się próba sformowania góralskiej dywizji SS w 1942 roku. Spośród 400 kandydatów jedynie 200 nadawało się do służby wojskowej i zostało skierowanych na szkolenie. Zdecydowana większość z nich uciekła przy pierwszej okazji … po wytrzeźwieniu. Zostało kilku, którzy od razu wdali się w konflikt z Ukraińcami i zostali wywiezieni na roboty przymusowe lub odesłani do domów.
„Góralski Legion SS” okazał się całkowitą kompromitacją Krzeptowskiego i jego środowiska. Niemcy, którzy do tej pory wkładali wiele wysiłku w propagowanie idei Goralenvolku, odwrócili się od niego, zerwali kontakty, a nawet próbowali go aresztować.
Osamotniony, samozwańczy Fuhrer Górali ukrywał się na Słowacji, gdzie ponoć zaangażował się w sowiecką partyzantkę. Wkrótce po powrocie do Polski na początku 1945 roku został wytropiony przez miejscowy oddział AK i skazany na śmierć przez powieszenie. Wyrok wykonano natychmiast, a ciało wisiało na drzewie do dnia następnego. Ku przestrodze.
Kazimierz Grabowski