back to top
More

    Własną piersią jestem gotowy bronić posła Konfederacji Grzegorza Brauna

    Strona głównaFelieton sobotni Jana A. KowalskiegoWłasną piersią jestem gotowy bronić posła Konfederacji Grzegorza Brauna

    Polecamy w dziale

    Razem dla Polski

    Na cmentarzach, które odwiedzamy w tych dniach, leżą nasi przodkowie. Nie ma najmniejszego znaczenia kto był socjalistą, a kto konserwatystą. Po śmierci nasi zmarli już nie walczą między sobą. Takiej narodowej zgody potrzebujemy teraz wśród nas żywych.

    Jego Wysokość Burmistrz i śmieciarka

    W demokratycznych państwach wszystkie podatki zbiera się w gminie, a część przekazuje wyżej. Dlatego mieszkańcy gminy do zarządzania własnymi pieniędzmi wybierają odpowiednich ludzi – lokalnych liderów, dobrych organizatorów. W Polsce tak nie jest.

    W polityce światowej nie ma miejsca dla dwóch Donaldów

    Chociaż Donald Tusk potrafi mijać się z prawdą, to jego zdanie o tym, że w polityce nie ma miejsca dla dwóch Donaldów jest niezmiennie prawdziwe :) Ostatni rok to był jego czas. Teraz znowu nadchodzi czas Donalda Trumpa, a to oznacza koniec Donalda Tuska.

    W gminie potrzebujemy pieniędzy, a nie polityków

    W gminie nie są potrzebni politycy partyjni i ich ideologie. Potrzebni są naturalni liderzy małych społeczności, z których wyrosną naturalni liderzy naszego państwa. Dla dbania o interes wspólny potrzebują pieniędzy własnych, a nie wyżebranych z Centrali
    Nie tylko ględzącego publicznie farmazony i dyrdymały, a gdy przyjdzie jego chwila – tchórzącego. O nie! Potrzebny jest nam Grzegorz Braun walczący i układający z okupantem polski protektorat. Dlaczego? Bo bardzo potrzebujemy takiego polityka na ewentualnie niespokojne czasy. Ale po kolei. Oczywiście jestem zwolennikiem zwiększenia liczebności wojsk amerykańskich w Polsce. I w odróżnieniu od posła Brauna nie uważam, że to zdrada narodowa, jak się ostatnio był łaskaw wypowiedzieć. Co więcej, jestem zdania, że stałe […]

    Nie tylko ględzącego publicznie farmazony i dyrdymały, a gdy przyjdzie jego chwila – tchórzącego. O nie! Potrzebny jest nam Grzegorz Braun walczący i układający z okupantem polski protektorat.

    Dlaczego? Bo bardzo potrzebujemy takiego polityka na ewentualnie niespokojne czasy. Ale po kolei.

    Oczywiście jestem zwolennikiem zwiększenia liczebności wojsk amerykańskich w Polsce. I w odróżnieniu od posła Brauna nie uważam, że to zdrada narodowa, jak się ostatnio był łaskaw wypowiedzieć. Co więcej, jestem zdania, że stałe bazy amerykańskie powinny stać się filarem polskiego bezpieczeństwa 1. kategorii. 1. kategorii, czyli skutecznego odstraszenia przed pomysłem ograniczonej regionalnej wojenki przeciwko Polsce ze strony jakiegokolwiek sąsiada: Rosji, Ukrainy, Białorusi, Słowacji, Czech, Niemiec, Szwecji – skreślcie, kogo chcecie.

    Dzięki obecności wojsk amerykańskich żaden z naszych sąsiadów nawet nie pomyśli o regionalnej zaczepce. Bo zaatakowanie światowego mocarstwa to nie w kij dmuchał.

    Bez tej 1. kategorii moglibyśmy co najwyżej zbudować bezpieczeństwo 2. kategorii. Stworzyć takie warunki wewnętrzne obrony, które odstraszałyby jakiegokolwiek sąsiada wysokimi kosztami wkroczenia w nasze granice. (O ile oczywiście nasi sąsiedzi wyraziliby wcześniej zgodę). Piszę celowo o obronie wewnętrznej, bo jest oczywiste, że przy aktualnym stanie polskiej armii obrona granic byłaby rzeczą niemożliwą. Ale zdobyć terytorium (Polski) to jedno, a utrzymać je administracyjnie i wojskowo bez dużych strat własnych – to drugie. Każdy z potencjalnych agresorów musi mieć świadomość ogromnych strat własnych, bez gwarantowanej premii dla zwycięzcy.

    Świadoma polska polityka obronna powinna zatem – opierając się na 1. kategorii – przystąpić do natychmiastowego budowania kategorii 2. Bo nie możemy przecież w perspektywie 20 lat nie zakładać kolejnej wojny światowej, dotyczącej również naszego regionu i naszego państwa. Wychowanie 2,5 milionowej armii ochotniczej zdecydowanie ograniczy wstępne koszty wojny. Zanim nasz główny sojusznik nie ściągnie wystarczającego wojska. Potrzebne jest zatem obligatoryjne wojskowe wychowanie młodzieży już na poziomie szkoły średniej. Fizyczne, poprzez zaznajomienie ze sprzętem (łącznie z uzbrojeniem przeszkolonych), i mentalne – poprzez uświadomienie konieczności obrony własnej wsi, miasta, doliny i rodziny.

    Bo może się jednak zdarzyć za lat dwadzieścia, że wojna wybuchnie. A nasz największy sojusznik, osłabiony problemami wewnętrznymi lub innymi, nie będzie w stanie zagwarantować nam bezpieczeństwa. A nawet – że odwrócą się sojusze. Dlatego powinniśmy od dziś budować polski system bezpieczeństwa 2. kategorii. Może się przecież okazać, że połączenie obu systemów wystarczy, żeby przy minimalnych stratach własnych zapewnić Polsce bezpieczeństwo.

    Ale należy brać pod uwagę i taki scenariusz, że Polsce nic nie pomoże. Władze partyjno-państwowe uciekną na Węgry, ustanawiając Warszawę w Budapeszcie. Polskie wojsko zostanie rozbite w ciągu 14 dni. A Amerykanie ogłoszą się sojusznikiem naszego najeźdźcy. I co wtedy?…

    Właśnie na taką okoliczność potrzebny jest nam Grzegorz Braun! Ale Grzegorz Braun do końca. Zatem nie tylko ględzący publicznie farmazony i dyrdymały, a gdy przyjdzie jego chwila – tchórzący. O nie! Potrzebny jest nam Grzegorz Braun walczący i układający z okupantem polski protektorat. Jak kiedyś marszałek Petain we Francji, ksiądz Tiso na Słowacji, Emil Hácha w Czechosłowacji, Ferenc Szálasi na Węgrzech czy Vidkun Quisling w Norwegii. Dzięki ich współpracy z okupantem straty ludności cywilnej i materialne były dużo mniejsze niż w Polsce, w której takiej persony nie doświadczyliśmy.

    Oczywiście zaraz po tym, jak uda nam się wyzwolić spod wrogiej okupacji, kolaboranta Grzegorza czeka los jego poprzedników. Powiesimy go albo rozstrzelamy. Ale dla obrony własnych przekonań i dla Polski, Panie Grzegorzu, chyba warto będzie?

    Dlatego, jak w tytule, własną piersią będę bronił Grzegorza Brauna. Szkód wielkich nie robi, a jaki może być z niego pożytek!

    Jan A. Kowalski

    Jan A. Kowalski
    Jan A. Kowalski
    Jan A Kowalski, rocznik 1964. Od roku 1983 działacz Liberalno-Demokratycznej Partii Niepodległość, od 1985 redaktor „małej” Niepodległości (ps. Azja Tuhajbejowicz). Autor „Dziur w Mózgu” i „Wojny, którą właśnie przegraliśmy”.

    Ostatnie wpisy autora

    Nowa Konstytucja