W tym wielkim dziele mieliśmy wykorzystać potencjał programowy Liberalno-Demokratycznej Partii „Niepodległość” i zdolności organizacyjne Solidarności Walczącej.
Za takim rozwojem wydarzeń zagłosowała w roku 1987, na wakacyjnych warsztatach, młodzież Solidarności Walczącej.
Skąd o tym wiem? Z dwóch różnych źródeł, obu z SW. Pierwszym był w roku 1988 Andrzej Zarach, członek kierownictwa Solidarności Walczącej i jej „mózg”. Drugim źródłem, wiele lat później, okazała się właśnie Jadwiga Chmielowska, szef górnośląskiej SW i ostatni szef Komitetu Wykonawczego SW. Wiem, pryncypialny badacz dziejów zażądałby jeszcze trzeciego niezależnego źródła, ale mnie, niedoszłemu historykowi, wystarczą dwa. Po co o tym przypominam? Cóż, jako członek kierownictwa LDP”N” z tamtych lat, partii opozycyjnej współpracującej z Solidarnością Walczącą w wielu podziemnych akcjach, postanowiłem włączyć się w aktualną walkę o prawdę. O prawdę o naszej podziemnej przeszłości (chyba się starzeję).
Trochę żal, że to nie młodzież Solidarności Walczącej, ale towarzysz-generał Kiszczak decydował o doborze kadrowym elity politycznej państwa po roku 1989. I, o czym już pisałem, przydzielał stanowiska bohaterów opozycji. To w końcu dlatego nie zostałem w roku 1987 „nowym bohaterem opozycji”, ponieważ nie zostałem pozytywnie przez ludzi Kiszczaka zweryfikowany. Wraz z Jerzym Targalskim, Marcinem Dybowskim, śp. Piotrem Majchrzakiem, Tomaszem Dangelem i wieloma innymi, których przez grzeczność nie wymienię. Czesław Kiszczak decydował o jeszcze paru ważniejszych sprawach w naszej niedawnej historii. O strukturze państwa (w tym samorządowej i dlatego nie idę na najbliższe wybory) i o kadrach tym państwem zarządzających. I jeszcze o jednym. O tym, kto będzie przywódcą partii i grup opozycyjnych.
Podobnie jak Jadwiga Chmielowska nie konfabuluję, chociaż niektóre nasze wspomnienia mogą brzmieć fantastycznie. Jadwidze pomagał dźwigać torbę z bibułą oficer Ludowego Wojska Polskiego. Co w tym dziwnego? Wiecie, gdzie przesiadywałem w czasie, gdy byłem poszukiwany listem gończym? W restauracji Newska we Wrzeszczu (Gdańsk) – miejscu spotkań trójmiejskiej SB, o czym dowiedziałem się przed paroma laty. I chyba tylko dlatego w piękne niedzielne popołudnie, na chodniku przed restauracją, nie zostałem nawet wylegitymowany (i aresztowany) – wszystkich legitymowali.
Rodzynki i śmiesznostki, które różnie mogły się skończyć, nie powinny jednak mieć wpływu na nasze rozróżnianie prawdy i fałszu. Pan Jezus wskazał wprost jak odróżnić prawdziwego proroka od fałszywego, tego który chce nas oszukać. Po owocach ich poznacie, powiedział. Te owoce to również nasze długie życie i nasze wybory. I najważniejsza rzecz, spójność tego życia. Nie można być jednocześnie dziwką i zakonnicą – tak sobie to zjawisko na użytek wewnętrzny definiuję.
Andrzej Zarach, profesor Andrzej Zarach, nie tylko mózg Solidarności Walczącej, ale również genialny umysł w ogóle, został na początku lat 90-tych zmuszony do emigracji. W wyniku zorganizowanej presji, głównie telefonicznej („kiedy wreszcie zdechniesz, ty żydzie”), został wyautowany z Solidarności Walczącej i polskiego życia politycznego. Kto go uznał za konkurenta i czyjego konkurenta? Odpowiedzcie sobie sami. Ja nie zamierzam najbliższych lat spędzić na procesach. Niemniej, dla mnie, został zweryfikowany pozytywnie. A wiecie z kim utrzymuje kontakt w ramach dawnego SW? Z dwiema osobami, z Jadwigą Chmielowską i Ewą Kubasiewicz (obecnie innego nazwiska), i z nikim innym.
A Jadwiga Chmielowska? Czy ona utrzymuje, że nie było kogoś takiego jak Kornel Morawiecki? Wręcz przeciwnie, twierdzi że był i jest Kornel Morawiecki. Jego zdolności organizacyjne kiedyś, w latach 80-tych były mizerne, a teraz jest zdeklarowanym agentem Kremla. A co twierdzi Kornel Morawiecki i matka Solidarności Walczącej, jego prawa ręka (=kolejna kochanka; na temat obrzydliwego życia Kornela Morawieckiego napisałem tekst: Za dużo miłości w jednym człowieku ), niejaka Łukowska-Karniej? Że nie było Jadwigi Chmielowskiej (Łukowska-Karniej), ostatniego szefa Komitetu Wykonawczego Solidarności Walczącej. „Była jakaś Jadzia, ale nic nie robiła” – zaoponował Kornel Morawiecki na spotkaniu krakowskiego Klubu Wtorkowego dwa lata temu.
Nie rządzimy, chociaż inaczej to sobie wyobrażała młodzież Solidarności Walczącej w roku 1987. Nie ona jednak miała decydujące zdanie. Ale to, że nie rządzimy nie znaczy przecież, że mamy się zgadzać na fałszowanie historii. Na to na przykład, że Kornel Morawiecki, który roz…walił w drobny mak życie swojej rodziny i nigdy nie potrafił zapanować nad swoją dziką seksualnością (nieograniczoną w żaden sposób chrześcijańską wiarą), może być niepodważalnym autorytetem w walce o niepodległość. Dodatkowo rosyjskiego agresora nazywając przyjacielem.
Tylko ktoś zwichrowany emocjonalnie może pogodzić w jednym dziwkę i zakonnicę. Jadwiga Chmielowska tego nie potrafi. Ja również. Jeśli Wy potraficie, to już wasz problem.
Jan A. Kowalski
PS. Podobnie jak Jadwiga, w pełni popieram rząd Mateusza Morawieckiego. Nikt nie wybiera sobie ojca.