Masza i Sasza. Poznali się i zakochali. Od pierwszego wejrzenia. A potem zaczęła się wojna. Sasza poszedł walczyć. Masza obiecała mu miłość i wierność. Do śmierci.
Żołd rozdzielał na pół i wysyłał. Matce i Maszy. Po co mu na froncie pieniądze.
Matka pracowała, a po pracy obszywała siatki maskujące.
Masza wyjechała do Polski. Poszła na studia. Na początku widywali się na każdej przepustce Saszy. W Kijowie. Ona przyjeżdżała pociągiem z Warszawy. On autobusem.
Potem Masza przyjeżdżała w co drugą przepustkę. Czasu coraz mniej, nauki coraz więcej. A życie w Polsce coraz droższe. Wiesz Sasza jak to jest. I Sasza wysyłał. Matce mniej, a Maszy więcej, bo więcej potrzebowała.
W końcu Masza przestała przyjeżdżać. Kwitowała tylko odbiór pieniędzy i wysyłała serduszka.
W słoneczne popołudnie ktoś spotkał Maszę z Wasią, kolegą Saszy. Wasia przyjechał do Warszawy samochodem ojca jako wolontariusz. Udało się, nie pójdzie do wojska. Niech frajerzy giną. Ojciec Saszy już przeniósł tu interes. Jest w Kijowie, ale już niedługo. Ma 50 lat. I też chce jeszcze pożyć.
Początkowo Sasza nie chciał uwierzyć. To niemożliwe. Nie jego Masza. Nie jego miłość. Ale kolega wysłał mu zdjęcia.
Zaczęło się natarcie Rosjan. Padł rozkaz. Wycofać się! Nie posłuchał. Został sam w okopie. Odbezpieczył granat. Zabrał ze sobą pięciu wrogów.
Mariusz Patey
Epilog. W mediach podano informację, że UE będzie odsyłać na Ukrainę mężczyzn, którzy za łapówki uciekli przed mobilizacją. Wasia spakował się i poleciał do Dubaju. Z Maszą nawet się nie pożegnał. (MP)
