Nie ma wartości wspólnych wszystkim ludziom na świecie; nie możemy więc powoływać się w preambule na to, co nie istnieje. Jedyne, co istnieje i na co możemy się powołać, to wartości chrześcijańskie.
Zanim napiszemy nową konstytucję (5)
W poprzednich odcinkach przedstawiłem istotę sporu o przyszły ustrój naszego państwa: Centralizm Demokratyczny kontra Wolność i Odpowiedzialność. Z wykluczeniem biurokracji, niezależnie od wyniku debaty. Jest to spór na jednej osi, pomiędzy państwem despotycznym z jednej strony a anarchią z drugiej. Teraz jedynie musimy odnaleźć złoty środek.
Odpowiedzialność za przyszłość narodu i państwa polskiego powinna złagodzić ten spór. Szanując argumenty zwolenników silnego państwa, domagajmy się zarazem zagwarantowania prawa każdego obywatela do wolnego i nieskrępowanego troszczenia się o siebie, swoją rodzinę i najbliższe otoczenie.
Wolność każdego obywatela buduje siłę państwa, a silne państwo każdego obywatela ochrania.
Ogólnie pięknie to wygląda na papierze, nieprawda? Gorzej, gdy przejdziemy do szczegółowych rozwiązań w życiu. Zanim jednak przejdziemy, musimy zacząć od początku, od preambuły. Obecnie obowiązująca wraz z konstytucją z 1997 roku jest najdłuższą preambułą świata. I w zamyśle swoim miała pogodzić i zaspokoić wszystkich. Wierzących w Boga i wierzących w Człowieka oraz niewierzących w jedno i drugie. W efekcie jest wewnętrznie sprzeczna, Panu Bogu paląc świeczkę, a diabłu ogarek.
Nie jestem zwolennikiem wszczynania wojny religijnej i mordowania w imię jakiejś racji wszystkich inaczej myślących, ale tak się nie da. Nasze wartości, w odróżnieniu od opłacalności w interesach, nie są wynikiem targowania się. Ustalmy jedno: nie ma wartości uniwersalistycznych, do których w połowie odwołuje się preambuła. Nie ma ich na świecie.
Nasz świat cywilizacji łacińskiej to specyficzna mieszanka starożytnej Grecji, starożytnego Rzymu i chrześcijaństwa. Bez chrześcijaństwa po Grecji i Rzymie pozostałyby tylko ruiny. To wiara w jedynego Boga, z nowym przykazaniem miłości, zesłanym w osobie Jezusa Chrystusa. To Duch Boży przekształcił nasz świat w najlepszy możliwy na ziemi.
Wielkim błędem, jaki popełniamy, myśląc o świecie, jest właśnie uniwersalizm. Myślimy, że generalnie ludziom chodzi o to samo, a wszystkie religie głoszą jedno. A przecież nawet lekkie liźnięcie tematu wystarczy, żeby przekonać się o absurdalności takiej tezy.
Miłość do drugiego człowieka, również do wroga, jak nas nauczał Jezus Chrystus. I równość każdego wobec Boga, i wolna wola, która stała się podstawą wolności osobistej. Gdzie tego szukać w islamie, buddyzmie lub hinduizmie?
Pan Jezus, pytany o swoje królestwo, odpowiadał: królestwo moje nie jest z tego świata. Mahomet zbudował swoje ziemskie królestwo, mordując i grabiąc. Miał 11 żon, z najukochańszą Aiszą, którą kupił (sorry: poślubił), gdy miała 5 lat, a skonsumował, gdy miała 9. I dał prawo każdemu swojemu wyznawcy do posiadania czterech i używania(!) ich według swojego uznania.
Jak go porównać do Jezusa, który uratował jawnogrzesznicę przed ukamieniowaniem, karą do dziś stosowaną w islamie? Jezusa, który kazał Piotrowi schować miecz – z Mahometem wojującym mieczem?
Żaden z apostołów nie walczył mieczem i każdy, z wyjątkiem świętego Jana Ewangelisty, umarł za wiarę śmiercią męczeńską. I ta niewinna krew, przekształcając sumienia prześladowców, zbudowała naszą cywilizację. Tak zostaje się męczennikiem w naszej religii.
W islamie męczennikiem zostaje się, zabijając jak najwięcej niewyznających Mahometa. Świat islamu zbudowany został mieczem i zabijaniem niewinnych. I od razu po śmierci Mahometa podzielił się na zwolenników jego różnych potomków. Genezą różnych odłamów islamu jest spór jego spadkobierców o panowanie nad światem, nad ziemskim światem.
Jezusa, sposób Jego narodzin, miejsce i męczeńską śmierć zapowiedzieli prorocy Starego Testamentu: Micheasz, Izajasz i Dawid. Dziwimy się czasem żydom, tym jeszcze nie nawróconym, jak długo będą oczekiwać na Mesjasza. A nie dziwimy się sobie samym, że równie uparcie oczekujemy fałszywego proroka. Co więksi wariaci, którym się wydaje, że są największymi chrześcijanami, ogłaszają go w osobie kolejnego papieża.
Tymczasem sam Jezus zapowiedział przyjście fałszywego proroka, który zwiedzie wielu. Półtora miliarda mahometan na świecie to chyba jest wystarczająco wielu. Zwiedzionych i oszukanych wizją raju z hurysami, sposobem, jak się tam dostać, jak szerzyć wiarę i w końcu jak żyć. I, co trzeba podkreślić, utrzymywanych w błędzie siłą ustawową, wojska i policji państw islamskich.
W Arabii Saudyjskiej nie ma ani jednego kościoła chrześcijańskiego, jest za to ropa i pieniądze za nią. Finansują nie tylko rozwój światowych koncernów naftowych wyrosłych na gruncie naszej łacińskiej cywilizacji, ale i świętą wojnę islamu: kalifat, talibów, al Kaidę i obecny najazd na Europę.
Jakie miałyby być wspólne wartości uniwersalistyczne dla nas, chrześcijan (i tych, którzy się tak nie określają, ale ukształtowanych przez tę samą cywilizację) i na przykład mahometan lub hinduistów z wyższych kast, którzy nie podadzą ręki parsi, żeby nie stać się nieczystym?
Ponieważ odpowiedź jest prosta – nie ma takich wartości – nie możemy odwoływać się w preambule do tego, co nie istnieje. Jedyne, co istnieje i do czego możemy się odwołać, to wartości chrześcijańskie. Pamiętajmy też o tym, że wartości chrześcijańskie nie wzięły się znikąd. Są nam dane przez Boga Stwórcę i dodatkowo wyjaśnione przez jego Syna Jezusa.
Pamiętajmy jednak, że Królestwo Boże nie jest z tego świata. Jezus Chrystus nie został królem Izraela i nie miał na to najmniejszej ochoty. Dlatego – do czego nas zachęcał – nie mieszajmy porządków. Jest w naszym narodzie mnóstwo chrześcijan, niby chrześcijan, zdeklarowanych niewierzących, a nawet trochę mahometan (Tatarzy). Wszyscy oni mają daną przez Boga wolną wolę, każdy może błądzić w sprawach wiary, każdy do samej śmierci, a nawet w jej godzinie, może się nawrócić.
Pisząc nową preambułę, pamiętajmy o tym. I o tym, że odwołanie się wprost do Boga nie może być figurą stylistyczną, bo wtedy będzie to bluźnierstwo, występek przeciwko II Przykazaniu. A w takim razie lepiej, żeby jej nie było.
Zamiast prowadzić gorszący spór, ułóżmy jak najlepiej ustrój i zarządzanie naszym ziemskim królestwem.