Kanclerz RFN Olaf Scholz podczas spotkania liderów koalicji rządowej zdymisjonował ministra finansów, przewodniczącego partii liberałów Christiana Lindnera. W akcie solidarności dwóch ministrów z partii FDP (liberałów) zrezygnowało ze swoich stanowisk. Oznacza to rozpad koalicji sygnalizacji świetlnej, nazywanej tak od kolorów tworzących ją partii i przyśpieszone wybory.
Doszło do tego po zaprezentowaniu przez Lindnera neoliberalnego programu gospodarczego, odrzuconego przez SPD (socjaldemokratów) i zielonych, oraz sprzeciwie liberałów wobec planów zwiększenia zadłużenia.
Akt ten stanowi zwieńczenie ciągnącego się od miesięcy sporu ideologicznego i politycznego trzech partii, które mają często sprzeczne postulaty (dotyczy to zwłaszcza liberałów i zielonych).
– Za często minister blokował rozwiązania (…). Za często zawodził moje zaufanie – powiedział szef niemieckiego rządu na specjalnie zwołanej konferencji prasowej. Następnie oświadczył, że zawnioskuje do parlamentu o wotum zaufania 15 stycznia.
Olaf Scholz podkreślił, że w związku z wygraną Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA, Niemcy muszą inwestować w swoje bezpieczeństwo i gospodarkę. – Kto tego odmawia, zachowuje się nieodpowiedzialnie. Jako kanclerz nie mogę tego ścierpieć – oświadczył. – Zwłaszcza teraz po wyborach w USA taki egoizm jest zupełnie niezrozumiały.
Aż 64 proc. Niemców pozytywnie ocenia rozpad koalicji rządowej, a ponad połowa ankietowanych chce, by przedterminowe wybory parlamentarne odbyły się jak najszybciej – wynika z badania ośrodka Insa, omówionego w piątek przez dziennik „Bild”.
Za natychmiastowym rozpisaniem wyborów opowiada się 57 proc. ankietowanych, 22 proc. popiera plan kanclerza Olafa Scholza, aby wybory odbyły się w marcu, a 12 proc. uważa, że wybory powinny odbyć się w terminie przewidzianym przez wyborczy kalendarz, czyli we wrześniu 2025 roku”.
64 proc. respondentów pozytywnie ocenia rozpad koalicji rządowej socjaldemokratów (SPD), zielonych i liberalnej FDP, a 22 proc. – negatywnie.
Na pytanie, który z liderów koalicji – kanclerz Olaf Scholz z SPD, Christian Lindner z FDP czy Robert Habeck z Zielonych – ponosi największą winę za upadek rządu, 34 proc. badanych uważa, że wszyscy trzej są w równym stopniu odpowiedzialni, 27 proc. wskazuje Scholza, 25 proc. – Lindnera, a 7 proc. – Habecka.
Scholz będzie dążył do tego aby przyśpieszone wybory odbyły się w marcu, co da mu sporo czasu na odbudowanie poparcia dla swojej partii, które jest na rekordowo niskim poziomie.
Partie opozycyjne chcą jednak aby wybory odbyły się jak najszybciej, a ponieważ udzielenie rządowi nie posiadającemu większości parlamentarnej wotum zaufania jest bardzo wątpliwe, należy się spodziewać wyborów w pierwszym kwartale 2025 roku.
Obecnie największym poparciem cieszy się partia CDU/CSU na poziomie ponad 33%, druga jest AfD z 18%, SPD zamyka podium z 16% poparciem. Pozostałe partie koalicyjne czyli Zieloni (10%) i FDP (4%) są daleko w tyle, a ostatnia nie przekracza nawet 5% progu wyborczego.
Najbardziej naturalny byłby sojusz chadeków i narodowców, jednak takie rozwiązanie jest w Niemczech absolutnie nie do pomyślenia, zważywszy na to, że wokół AfD utworzono szczelny „kordon sanitarny”.
Raczej dojdzie do koalicji dwóch największych partii, CDU i SPD. Taki sojusz będzie jednak dla chadeków niewygodny, ponieważ przez ostatnie trzy lata krytykowali koalicję sygnalizacji świetlnej i obwiniali ją o fatalną sytuację społeczno-ekonomiczną Niemiec.
Patryk Patey