Trzy dni po przesłuchaniu przez prokurator Ewę Wrzosek zmarła Barbara Skrzypek, zaufana wieloletnia sekretarka Jarosława Kaczyńskiego. Wszystko niby odbyło się zgodnie z prawem, ale bez elementarnej uczciwości, jaka powinna obowiązywać prawników. Schorowaną osobę pozbawiono pomocy pełnomocnika i poddano cztero/pięciogodzinnemu przesłuchaniu.
Była przesłuchiwana przez Ewę Wrzosek, która ze względu na polityczne zaangażowanie nigdy nie powinna prowadzić tego śledztwa i dwóch prawników oskarżyciela.
Śp. Barbara Skrzypek jako świadek nie mogła odmówić składania zeznań. Mogła jednak odmówić odpowiedzi na każde zadane pytanie. Czy skorzystała z tego prawa już się nie dowiemy. Prokuratura musiałaby udostępnić pełne nagranie z przesłuchania, a na to się nie zanosi.
Prawie dobę (od soboty wieczór do popołudnia w niedzielę) Koalicja 13 Grudnia, która odpowiada za ponowne wszczęcie tego umorzonego kiedyś śledztwa, wypracowywała własną narrację jej śmierci. By wreszcie przedstawić narrację plugawą – to Jarosław Kaczyński jest winny jej śmierci. Dlaczego?
To Jarosław Kaczyński doprowadził do jej śmierci, ponieważ obciążyła go swoimi zeznaniami. Czy sam Roman Giertych to wymyślił? Nie wiem. Wiem jednak, że ta narracja nie trzyma się kupy i tyle samo jest warta.
Po pierwsze, pani Basia nigdy nie obciążyłaby swojego wieloletniego szefa, pogadajcie z psychologami.
Po drugie, słynny przeciek z prokuratury (czy już wszczęto wewnętrzne śledztwo przeciwko dziennikarzom ujawniającym go i kretowi wewnątrz?) wypłynął dopiero po jej śmierci. Cztery dni od przesłuchania. Dopiero po wielogodzinnym poślizgu na dopracowanie oficjalnego stanowiska na temat tak śliski dla reżimu Tuska, jaką jest zaszczucie przesłuchiwanej osoby na śmierć.
Nie musimy wszystkich lubić w polityce, możemy za wieloma nie przepadać, wielu możemy uznawać za przeciwników, ale nikt nam nie każe być podłymi, nikczemnymi kreaturami. A jeżeli każe, a my musimy, to już nimi jesteśmy. Nikczemnymi kreaturami.
Wieczny odpoczynek racz jej dać, Panie!
Jan A. Kowalski