back to top
More

    Kryzys amerykańskiej demokracji

    Strona głównaPolitykaKryzys amerykańskiej demokracji

    Polecamy w dziale

    Prawy i sprawiedliwy jak komisarz Reynders

    Komisarz Reynders, a wcześniej Eva Kaili, to nie przypadki, ale reguła. Na wysokie stanowiska UE powoływani są ludzie o podejrzanej reputacji i przeszłości. Po to, żeby bez wahań moralnych wykonywali wyznaczone zadania niszczące Europę i Polskę.

    Protesty w Gruzji

    Po deklaracji gruzińskiego rządu, że nie dołączy do UE w Tbilisi wybuchły protesty zwolenników integracji. Na razie przewagę mają siły rządowe, które brutalnie rozprawiają się z demonstrantami. Używają armatek wodnych, gazu łzawiącego. Niech żyje Gruzja!

    Syria – czy to koniec Asada?

    Być może jesteśmy świadkami początku końca wieloletnich rządów Baszara al-Asada. Rządził on Syrią żelazną ręką, topiąc tysiące własnych rodaków we krwi i zmuszając do emigracji miliony, co zapoczątkowało kryzys migracyjny w Europie.

    CPK – porażka Donalda Tuska

    Dziwnie się wczoraj działo. 1. KO wycofała wniosek o odrzucenie obywatelskiego projektu CPK. 2. Okazało, że Sz. Hołownia studiował na CollHum. 3. CBA aresztowało W. Olejniczaka, b. szefa SLD. Czy to "żelazna miotła demokracji walczącej" Tuska?
    Amerykanie w ponad 70% są niezadowoleni z obecnego stanu demokracji w USA. Uważają, że przestała ona być wzorem dla innych, a nawet, że jest zagrożona. Oliwy do ognia dolewają obie strony barykady, strasząc apokalipsą w przypadku wygranej przeciwnika.

    Według najnowszych badań Amerykanie w przeważającej większości (ponad 70%) są niezadowoleni z obecnego stanu demokracji w USA. Uważają też, że przestała ona być wzorem dla innych państw, a nawet, że jest zagrożona.

    Ostatnie lata upłynęły pod znakiem bezprecedensowej polaryzacji. Obie strony politycznej barykady kreślą apokaliptyczne scenariusze, które mają się spełnić jeśli wygrają ich przeciwnicy.

    Konflikt jest wpisany w naturę demokracji, gdy jednak jego oś biegnie w poprzek całych społeczności i rodzin staje się niszczycielskim żywiołem podobnym do pożaru, karmiącego się nie ogniem, a negatywnymi emocjami.

    Jesteśmy w stanie wskazać moment, gdy taki pożar ogarnął Stany Zjednoczone. Miało to miejsce pod koniec drugiej kadencji Georga Busha. Nastąpiła wtedy ekspansja mediów społecznościowych, ewidentna porażka zagranicznych misji w Iraku i Afganistanie i tzw. wielki krach Wall Street, a państwo zamiast pomóc zwykłym ludziom stanęło po stronie największych korporacji finansowych odpowiedzialnych za kryzys, ratując je przed upadkiem. 

    Wtedy też większość amerykańskiej produkcji przeniosła się do państw azjatyckich, a amerykańscy robotnicy zostali pozbawieni miejsc pracy i oparcia w lokalnych społecznościach. To wszystko rodziło poczucie krzywdy i frustracji, co doprowadziło do powstania ruchów kontestujących zastaną rzeczywistość społeczno-polityczną.

    Zaczęło się od ruchu Occupy Wall Street, lewicowego i populistycznego, który został wykorzystany przez takich polityków jak samozwańczy socjalista Bernie Sanders. Te same emocje stały się pożywką dla Trumpa,  który w 2016 roku przejął władzę, ku zaskoczeniu elit, pod hasłami uczynienia Ameryki znowu wielką, izolacjonizmu i antyelitaryzmu.

    Trump mówił prostym językiem do prostego człowieka. Nie chciał podporządkować się dogmatom poprawności politycznej i często mówił rzeczy uznawane przez establishment za skandaliczne. Choć niepopularny wśród partyjnych bonzów, cieszył się uznaniem klasy robotniczej i post-robotniczej w szczególności z tzw. pasa rdzy (to stąd pochodzi obecny kandydat na stanowisko wiceprezydenta z ramienia Republikanów). To wszystko zapewniło mu zwycięstwo…ale też nienawiść przeciwników.

    Obecnie spór polityczny w Stanach Zjednoczonych przybrał bardzo ostrą formę i swoją skalą dorównuje latom 60-tym, kiedy to wyklarował się w USA obecny podział na „lewicę i prawicę”.

    Demokraci, wcześniej konserwatywni i nierzadko (zwłaszcza na Południu) wręcz rasistowscy, za czasów prezydentury Kennedy’ego stali się liberałami i wsparli ruch praw obywatelskich, a republikanie bronili status quo. To przetasowanie miało niebagatelne skutki, które odczuwamy do dziś.  

    Czy jest szansa na wygaszenie tego wyniszczającego konfliktu? Niestety wydaje się, że bardzo niewielka. W dobie mediów społecznościowych żerujących na najniższych instynktach, skutecznie polaryzujących opinię publiczną, możemy spodziewać się, że będzie tylko gorzej.

    Być może jesteśmy w przededniu nowej wojny secesyjnej.

    Patryk Patey

    Skrócony link:
    https://abcniepodleglosc.pl/qlz4

    Ostatnie wpisy autora

    Nowa Konstytucja