Wiadomość o powołaniu Departamentu Efektywności Rządu musiała wstrząsnąć wszystkimi biurokratami tego świata, nie tylko amerykańskimi . Tym bardziej, że Donald Trump postawił na czele departamentu nie urzędnika (tak byłoby w Polsce), ale wybitnego przedsiębiorcę i wizjonera, Elona Muska.
Donald Trump to drugi w ostatnim czasie prezydent, który zapowiada drastyczne cięcie kosztów funkcjonowania państwa. Pierwszym był prezydent Argentyny Javier Milei.
Jednak jak pierwszego można było traktować z lekkim przymrużeniem oka, tak prezydenta największego światowego mocarstwa już nie.
Ucieszyła mnie – zagorzałego przeciwnika (niemieckiej) biurokracji – ta wiadomość. O biurokracji, tym raku zżerającym nasze zasoby narodowe, pisałem wielokrotnie. Również o tym, że biurokrację jako zasadę zarządzania państwem narzucili nam dopiero zaborcy. Silna i potężna wolnością swoich obywateli I Rzeczpospolita biurokracji nie znała. Była rządzona oddolnie, a król (rząd centralny) miał ograniczone kompetencje. Za ich przekroczenie mógł być odwołany przez obywateli świadomych swojej władzy nad państwem (i królem).
Gdy na potrzeby mojej pracy: Wojna, którą właśnie przegraliśmy (2012), sprawdzałem dane dotyczące liczby urzędników w poszczególnych państwach, Polska miała 2,5 razy więcej urzędników (na osobę) niż Niemcy i 5-krotnie więcej niż USA.
Ten „piękny” wynik osiągnęliśmy dzięki wstąpieniu do Unii Europejskiej. Liczba urzędników w Polsce zwiększyła się ze 110 tysięcy w roku 1991 do 1 mln w roku 2012 (obecnie + 200 tysięcy[?]). Ten drastyczny wzrost był potrzebny przede wszystkim Niemcom, żeby nas szybko wchłonąć w swoje struktury władzy. Również poprzez stworzenie warstwy ludzi zależnych, identyfikujących się z Unią Europejską.
Dziś potrzebowalibyśmy ograniczyć liczbę urzędników do najwyżej 200 tysięcy, aby zrównać się z USA; przed zapowiadaną reformą Donalda Trumpa. Jeżeli doradca d/s efektywności, Elon Musk, rzetelnie wykona swoją robotę, to liczba urzędników federalnych zostanie zredukowana co najmniej o połowę. Zatem, chcąc brać przykład z naszego najlepszego sojusznika, powinniśmy myśleć o liczebności naszej warstwy urzędniczej na poziomie 100 tysięcy.
Czy to jest nierealne? Wręcz przeciwnie, jest niezbędne, jeżeli chcemy rozwinąć się w niepodległe państwo i wyzwolić z biurokratycznych struktur. Musimy w tym celu wrócić do koncepcji ustrojowej obowiązującej w I Rzeczpospolitej, do państwa obywatelskiego oddolnie zarządzanego.
Opisałem ten system zarządzania państwem w w/w pracy. Również mój projekt Konstytucji (VRP) oddaje charakter takiego państwa. Bardzo podobnego do Szwajcarii i USA. Zresztą oba te państwa kiedyś z naszych rozwiązań systemowych skorzystały. (Hallo PiS, czy ktoś mnie słyszy?)
Cieszę się z wyboru na prezydenta USA Donalda Trumpa, ponieważ chce on uczynić Amerykę znowu wielką – oddolną, wolną i przedsiębiorczą, z ograniczonym rządem centralnym. Ameryka Baraka Obamy i Joe Bidena zmierzała w przeciwną stronę – odgórnie zarządzaną, zniewoloną i etatystyczną. Z monstrualnym rządem centralnym, mogącym narzucać swoją wolę jednostkom i poszczególnym stanom. Ta lewicowa Ameryka niebezpiecznie sprzymierzyła się też ze światowymi wrogami wolności. Z WHO, ONZ i Billem Gatesem.
Elon Musk pomógł Donaldowi Trumpowi w zwycięstwie. Złamał medialny ostracyzm lewicowych mediów wobec niego. Elon Musk jest też ofiarą tych mediów, ofiarą narzuconego przez nie wokizmu, któremu uległ jego syn. Ofiarą celową, bo odebranie nam dzieci jest głównym celem nowych bolszewików, chcących zapanować nad światem. Tak jak było celem pierwszych bolszewików. Dlatego też wydaje się właściwą osobą na właściwym miejscu.
Cieszę się, że walka z biurokracją stała się pierwszą pracą Donalda Trumpa. Wiele jeszcze przed nim. Może dwanaście, jak w przypadku Herkulesa. Czy zakończą się sukcesem? Czas pokaże.
Jan Azja Kowalski