Pomimo licznych prób dyplomatycznych i apeli społeczności międzynarodowej, perspektywa trwałego pokoju w kontekście rosyjskiej agresji na Ukrainę wydaje się odległa. Wynika to nie tyle z impasu militarnego, co przede wszystkim z celów strategicznych Kremla. Rosja nie traktuje tej wojny jako sporu o granice strefy wpływów, lecz jako element szerszego planu podporządkowania Ukrainy i podważenia zachodniego ładu bezpieczeństwa. Dlatego pokój, który nie zakładałby pełnej kapitulacji Kijowa, nie leży w interesie rosyjskich władz, a jakiekolwiek zawieszenie broni będzie tylko taktycznym manewrem.
Rozmowa Trumpa z Putinem – nadzieja czy pułapka?
W cieniu rozmów w Stambule 19 maja 2025 r odbyła się dwugodzinna rozmowa telefoniczna Trumpa z Putinem. To jedyny zgodny przekaz stron. Możemy domniemywać, że doszło do zderzenia dwóch metod negocjacyjnych.
Donald Trump stosuje podejście oparte na osobistym stylu przywództwa, silnym ego, bezpośredniości i przekonaniu o własnych zdolnościach negocjacyjnych. Tego typu metoda może być skuteczna w polityce wewnętrznej lub negocjacjach handlowych, gdzie liczy się presja, efektowność i szybkie decyzje. Tylko czy dobór argumentów nie poparty twardą siłą zrobi wrażenie na Putinie?
Władimir Putin reprezentuje zimny, wyrachowany, oparty na dyscyplinie, strategii i działaniu zespołowym styl uprawiania polityki. Jego działania są częścią szerszej, długoterminowej strategii, starannie przygotowanej przez struktury wywiadowcze, dyplomatyczne i wojskowe.
Efekty rozmów i ich potencjalne skutki.
Został przez Putina ogłoszony częściowy rozejm dotyczący infrastruktury energetycznej i wymiany jeńców. Mogą wydawać się konstruktywne, ale są one korzystne dla Rosji wizerunkowo i strategicznie. Rosja ociepla swój wizerunek na użytek zachodniej opinii publicznej, nie rezygnując przy tym z nasilania presji militarnej na strategicznych kierunkach frontu. Ataki na infrastrukturę elektroenergetyczną i tak są mniej efektywne i dotkliwe dla społeczeństwa i gospodarki latem.
Ryzykiem takich dwustronnych rozmów dla napadniętego kraju są decyzje, które pomijają interesy Ukrainy, i mogą zainicjować nowy model relacji międzynarodowych, gdzie wielkie mocarstwa rozstrzygają o losach mniejszych państw ponad ich głowami. Cofnie to Europę do logiki XIX wieku, zagrażając fundamentom ładu międzynarodowego opartego na suwerenności i zasadach prawa.
Jest zbyt wcześnie, by wyciągać jednoznaczne wnioski, że Stany Zjednoczone dają się Putinowi ogrywać. Jednak zgoda USA na rozmowy bez udziału Ukrainy, lub wymuszenie na niej, by zaakceptowała niekorzystny kompromis, będzie oznaczać strategiczne i moralne wycofanie się USA. Przypomina to sytuację Polski w Jałcie. W dłuższej perspektywie może grozić erozją solidarności Zachodu – szczególnie między USA a krajami europejskimi, oraz wewnątrz NATO i osłabieniem wiarygodności USA jako gwaranta porządku międzynarodowego – szczególnie w Europie Środkowo-Wschodniej.
Rosja dąży do ugruntowania się modelu „mocarstwowych układów ponad głowami” – zagrażającego mniejszym państwom. Może to wpływać na wzrost agresji ze strony innych autokracji, na przykład Chin, KRLD, które mogą uznać, że Zachód się cofa.
Niewykluczone, że polityka Stanów Zjednoczonych pod rządami Trumpa dokona zwrotu i stanie się realnie asertywna wobec rosyjskiego dyktatu. A posiadając w dalszym ciągu niezaprzeczalną przewagę demograficzną gospodarczą i militarną będą gotowe jej użyć. Wtedy Kreml będzie musiał gwałtownie szukać planu odwrotu.
Prawdziwy cel Kremla to całkowite podporządkowanie Ukrainy.
Od 2014 roku Rosja konsekwentnie realizuje strategię pozbawienia Ukrainy niepodległościowej podmiotowości. Aneksja Krymu, rozpętanie wojny w Donbasie, a wreszcie pełnoskalowa inwazja z lutego 2022 roku są logicznymi krokami w kierunku przywrócenia Ukrainy do rosyjskiej strefy wpływów, a w rzeczywistości – jej całkowitego wchłonięcia. Kreml nie uznaje Ukrainy za niezależne państwo. Retoryka o „jednym narodzie” i „denazyfikacji” ma na celu nie tylko legitymizowanie agresji wewnątrz kraju, ale także delegitymizację istnienia ukraińskiej państwowości jako takiej. Rosji nie chodzi więc o kompromis lub pokój, ale o całkowitą kapitulację Ukrainy, zmianę jej władzy, podporządkowanie jej struktur politycznych i przekształcenie w państwo satelickie.
Wojna hybrydowa – militaria, dyplomacja, dezinformacja.
Działania militarne to tylko jedna z metod, jakimi posługuje się Rosja w swojej ofensywie. Kreml równie mocno inwestuje w działania hybrydowe: dyplomację, dezinformację oraz operacje psychologiczne. Na Ukrainie propaganda i kampanie dezinformacyjne mają na celu osłabienie morale społeczeństwa i wolę oporu. Na arenie międzynarodowej Moskwa konsekwentnie stara się wpływać na opinię publiczną i polityków państw zachodnich, aby zniechęcić ich do wspierania Ukrainy. Narracje o „zmęczeniu wojną”, „korupcji w Kijowie”, „niemożności zwycięstwa” mają obniżać poziom sympatii do Ukrainy i tworzyć społeczne przyzwolenie na „zamrożenie konfliktu”. To w rzeczywistości oznaczałoby oddanie Ukrainy pod rosyjskie wpływy. Kreml doskonale rozumie, że osłabienie solidarności Zachodu jest kluczowe dla osiągnięcia własnych celów strategicznych.
Zwykle Moskwa podnosi argument o rzekomym otaczaniu Rosji i rosnącym zagrożeniu ze strony NATO dla niepodległości Federacji Rosyjskiej. W rzeczywistości chodzi Kremlowi o to, by przyszłe ofiary rosyjskiej ekspansji nie uzyskały adekwatnego wsparcia i były łatwiejszym celem militarnym niż państwa członkowskie NATO.
Roją doskonale orientuje się, że państwa NATO nie zagrażają Rosji, a proces rozszerzania się NATO jest spowodowany uzasadnionymi obawami państw Europy Środkowo Wschodniej o swoje bezpieczeństwo wobec rosyjskiego rewizjonizmu. Rewanżyzm i rewizjonizm jest aż nadto czytelny w rosyjskiej polityce, by przechodzić nad nim do porządku dziennego. Zajęcie Czeczenii, części Gruzji, podtrzymywanie konfliktu o Górny Karabach, a ostatnio agresja na Ukrainę tylko potwierdza obawy sąsiadów Rosji i zwiększa determinuję w ich dążeniu do członkostwa w NATO.
Upadek Ukrainy to wzrost zagrożenia dla Europy.
Pozwolenie na upadek Ukrainy nie zakończyłoby wojny – jedynie przesunęłoby linię frontu. Istnieje prawdopodobieństwo, graniczące z pewnością, że triumf Rosji na Ukrainie zostałby potraktowany przez Kreml jako potwierdzenie słabości Zachodu i zachęta do dalszych agresywnych działań. Państwa bałtyckie, Polska, Mołdawia – wszystkie one znalazłyby się w bezpośrednim zasięgu ekspansjonistycznej polityki Rosji. Historia XX wieku aż nadto wyraźnie pokazuje, że polityka ustępstw wobec agresora nie przynosi pokoju – prowadzi jedynie do kolejnych wojen. Dlatego właśnie obrona Ukrainy to nie tylko kwestia solidarności, ale również twardego interesu strategicznego Zachodu.
Wobec rzeczywistych celów Kremla, z których najważniejszym jest zniszczenie ukraińskiej państwowości, marzenia o pokoju pozostają jedynie iluzją. Rosja nie zamierza zatrzymać się na obecnym etapie, a każda forma ustępstw będzie dla niej zachętą do dalszej agresji. Dlatego jedyną drogą do rzeczywistego pokoju jest nie kapitulacja, lecz zwycięstwo Ukrainy – militarne, polityczne i moralne – przy nieustającym wsparciu ze strony Zachodu.
Mariusz Patey