W ubiegłym tygodniu rząd radośnie ogłosił, że Polska będzie największym beneficjentem największego w historii budżetu Unii Europejskiej.
Wiadomość ta została szybko rozpowszechniana w mediach prorządowych. Ogłoszony kolejny sukces rządu Donalda Tuska, po wcześniejszym odblokowaniu KPO. Rozgorzała gorąca dyskusja czy to dobrze, czy źle.
Część komentatorów zwróciła uwagę na fakt, że w nowym budżecie UE na lata 2028-34 środki przeznaczone na fundusze spójności oraz rolnictwo mają być zmniejszone o nawet 30%. A przecież głównie z nich korzysta Polska. Dodatkowo Komisja Europejska planuje wprowadzenie nowych podatków, które obciążą firmy w UE.
Aby otrzymać pieniądze z nowego budżetu kraje należące do Unii Europejskie będą musiały spełniać kryteria praworządności. Oznacza to, że wciąż będą na łasce urzędników z Brukseli. Przekonał się o tym, m.in. rząd Mateusza Morawieckiego, któremu zablokowano środki z KPO.
Rząd chwali się sukcesem, jednak to dopiero projekt KE, do zatwierdzenia nowego budżetu UE jeszcze daleka droga. Dopiero rozpoczęły się negocjacje. Ku zaskoczeniu wielu obserwatorów niezadowolenie z propozycji finansowej wyraziły Niemcy. A jak dobrze wiemy, kraj ten ma najwięcej do powiedzenia w UE. Niemcom nie spodobał się pomysł emisji wspólnego długu na takich samych zasadach jak New Generation Fund – tzw. EPO. Do niezadowolonych Niemiec dołączyły Szwecja i Holandia.
‘Unacceptable’: Germany rejects von der Leyen’s €1.8 trillion EU budget plan – POLITICO
Zaskoczenie jest tym większe, że Niemcy i Holandia znajdują się w bardzo dobrej sytuacji fiskalnej, a środki przeznaczane na wspólny budżet europejski stanowią śladowy procent ich PKB oraz budżetu.
Diametralna zmiana postawy Niemiec może oznaczać jedno. Kraj ten zamierza teraz twardo grać o swoje interesy w Europie kosztem pozostałych państw. Ogłosił to tuż po swoim zaprzysiężeniu nowy kanclerz Merz mówiąc, że Niemcy wracają.
Gospodarka niemiecka znajduje się od kilku lat w depresji. Jest to spowodowane błędną polityką gospodarczą realizowaną za rządów kanclerz Merkel oraz Scholza. Implementacja Zielonego Ładu oraz załamanie współpracy energetycznej z Rosją po wybuchu wojny na Ukrainie zaowocowały utratą konkurencyjności firm niemieckich. Niemcy widzą, że przegrywają gospodarczo, a bardzo tego nie lubią, o czym przekonaliśmy się po zakończeniu I Wojny Światowej.
Twarda postawa Niemiec wobec partnerów europejskich jest zaskoczeniem dla naszych elit politycznych. Zdecydowały się dawno temu na rezygnację z suwerenności ekonomicznej i prawnej, żeby tylko otrzymać 20-30 miliardów złotych rocznie z Unii Europejskiej.
Brak polskiej autonomii strategicznej spowoduje wyhamowanie tempa rozwoju gospodarczego w najbliższych latach.
Jak politycy rządzącej koalicji 13 grudnia oraz opozycji zareagują na jeszcze twardszą postawę Niemiec? Będą jeszcze bardziej ulegli wobec zachodniego sąsiada, żeby otrzymać dodatkowe środki z Brukseli kosztem dalszej utraty suwerenności, czy jednak po latach naiwnej wiary we wspólnotę europejską zdobędą się na prowadzenie niezależnej polityki gospodarczej?
MTC



